W sercu Gór Świętokrzyskich – szlak pieszy ze Świętej Katarzyny na Święty Krzyż
Urokliwa Święta Katarzyna to „brama główna” do Puszczy Jodłowej i w Łysogóry, najwyższe pasmo Gór Świętokrzyskich. Krańce Łysogór znaczą dwa klasztory – na wschodzie Klasztor na Świętym Krzyżu, na zachodzie klasztor Benedyktynek z kościołem Świętej Katarzyny.
Trasa: Szlak czerwony, wyprawa całodzienna ze Świętej Katarzyny przez Łysicę, Przełęcz Kokonińską ( kapliczka św. Mikołaja ), Kokonin, Hutę Szklaną na Święty Krzyż (odległość 17,12 km).
Przy klasztorze Bernardynek znajduje się parking na który można zostawić samochód, opłata wynosi co łaska. My byliśmy około godziny dziesiątej i już był problem ze znalezieniem miejsca do parkowania. W okolicy znajdują się prywatne płatne parkingi, ale też są mocno oblegane.
Zwiedzając dom zakonny w Świętej Katarzynie, można odnieść wrażenie, że klasztor jest niezamieszkany. Wnętrze klasztoru jest czyste i zadbane, ale nigdzie nie widać ich mieszkanek. Gospodynie klasztoru siostry bernardynki to zakonnice klauzurowe, czyli nie utrzymujące kontaktu ze światem zewnętrznym. Spędzają czas modląc się i pracując. Utrzymują się z własnej pracy – opiekują się ogrodem, szyją, haftują i tkają.
Tak sobie myślę, jak opisać ten szlak i nie wiem. Może się trochę rozczarowałam, spodziewałam się czegoś całkiem innego. Dzień był bardzo upalny, do tego niedziela i mnóstwo ludzi na szlaku. Ja bardziej szukam spokoju i ciszy, ale pewnie większość osób, które mijałam szuka tej ciszy tak bardzo mocno jak ja.
Nie mogę powiedzieć, że jest to szlak nudny, że szkoda czasu, żeby go przejść, wprost przeciwnie. Na szlak trzeba się wybrać na pewno dużo wcześniej, z dziećmi nie zawsze jest to takie łatwa do realizacji. Na pokonanie tego szlaku trzeba poświęcić cały dzień, uwzględniając przerwy na odpoczynek i na jedzenie. Szlak jest łatwy, spotykaliśmy ludzi z małymi dziećmi i ze zwierzętami. Większość osób idzie tylko na Łysicę, tam odpoczywa i wraca z powrotem, myślę, że na taką wycieczkę trzeba poświęcić około 3 godzin.
Na początku szlaku znajduje się kapliczka i źródełko Świętego Franciszka. Według podań wypływająca ze źródełka woda ma leczniczą moc, „Woda leczy oczy” i niezależnie od tego ile w tym prawdy trzeba jej spróbować.
Powyżej źródełka szlak na Łysicę prowadzi przez bukowy las po drewnianych pomostach, które maja zabezpieczać stoki przed erozją. Bliżej szczytu rośnie już coraz więcej jodeł.
Niewielką XIX-wieczną drewnianą kapliczkę św. Franciszka zbudowano nad źródłem, którego woda leczy podobno choroby oczu.
„Legenda mówi, że do źródła św. Franciszka wpłynęły łzy księżniczki mieszkającej wraz z siostrą w zamku na Łysicy. Kiedyś zawitał do nich rycerz, któremu spodobała się jedna z sióstr. Wówczas druga – zazdrosna o siostrę próbowała otruć rywalkę. Zamiar się nie powiódł, a pioruny rozbiły zamek. Zginęła niedoszła zabójczyni wraz z rycerzem. Ocalała siostra opłakiwała ich śmierć rzęsistymi łzami, które pozostawiły ślad nawet na blokach gołoborzy i dopłynęły aż do źródełka św. Franciszka, którego woda zyskała cudowne właściwości”.
Najwyższa w Górach Świętokrzyskich Łysica słynie z największego gołoborza noszącego imię Romana Kobendzy, botanika, który opisywał roślinność porastającą rumowiska. Gołoborza powstały w warunkach zimnego klimatu na skutek rozsadzania kwarcytowych bloków skalnych przez zamarzającą w szczelinach wodę.
„Gołoborza są podobno tworami diabłów, które przyniosły w workach kamienie, aby zniszczyć klasztor na Świętym Krzyżu – odprawiane w nim nabożeństwa zakłócały sabaty czarownic urządzane na szczycie Łysej Góry. Zamiar prawie się powiódł, lecące w stronę klasztoru diabły spłoszył jednak dzwon wzywający na jutrznię. Porzucony ładunek rozsypał się, tworząc olbrzymie rumowisko”.
Łysica to najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich (612 m n.p.m.). Wzniesienie zwane też Górą Świętej Katarzyny, ma dwa wierzchołki. Wschodni niższy (608 m) to Skała Agaty – wyrastająca na kilka metrów grań o długości około 500 m. Na szczycie zachodnim, czyli na Łysicy stoi krzyż.
Podążając czerwonym Główny Szlakiem Świętokrzyskim docieramy na przełęcz św. Mikołaja (544 m n.p.m.) Stoi tu urocza, drewniana kapliczka z figurą św. Mikołaja.
Po drodze spotykamy zaledwie kilka osób. Dalej jesteśmy już na szlaku sami. Cisza spokój i piękna pogoda – pełnia szczęścia.
Docieramy do Kokonina – urokliwej wioski rozciągającej się wzdłuż skraju Puszczy Jodłowej po południowej stronie masywu Łysica. Blisko lasu stoi piękna, tradycyjna chałupa świętokrzyska. Niewielki dom pochodzi z 1820 r. Jego skromne wnętrze składa się z trzech pomieszczeń: sieni, izby i komory. Przy chacie znajduje się drewniana karczma w której można zjeść posiłek.
Odcinek z Kokonina wiedzie wśród pól i łąk, widoki wspaniałe, ale upał dał Nam się tak bardzo we znaki, że szukaliśmy odrobiny cienia. To był dla Nas najbardziej uciążliwy odcinek szlaku. Później szlak prowadził już skrajem lasów Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Świętokrzyski Park Narodowy prawie w całości (95% powierzchni) pokrywają lasy bukowo-jodłowe.
„Puszcza królewska, książęca, biskupia, świętokrzyska, chłopska ma zostać na wieki wieków, jako las nietykalny, siedlisko bożysk starych, po których święty jeleń chodzi – jako ucieczka anachoretów, wielki oddech ziemi i pieśń wieczności ! Puszcza jest niczyja, nie moja, ani twoja, ani nasza, jeno Boża, święta.” – tak o Puszczy Jodłowej pisał Stefan Żeromski”.
Docieramy do Huty Szklanej. Do samego klasztoru na Świętym Krzyżu prowadzi ze wsi asfaltowa szosa, którą zbudowano w latach międzywojennych na potrzeby transportu więźniów i zaopatrzenia do zajmującego wówczas budynki klasztorne więzienia. Trasa piesza ma około 2 km i prowadzi dość łagodnie pod górę.
W pobliżu wjazdu na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego w Hucie Szklanej, przy drodze na Łysą Górę, znajduje się duży parking. My wstąpiliśmy jeszcze na obiad do uroczej drewnianej karczmy.
Wysoko nad Nową Słupią, ponad 300 m wyżej niż otaczające ją doliny, wznosi się Łysa Góra ( 594 m n.p.m.), zwana również Łyścem lub Świętym Krzyżem. To najdalej wysunięty na wschód szczyt pasma Łysogór, znany ze znajdującego się tam klasztoru i sanktuarium.
Klasztor i kościół od wezwaniem Świętej Trójcy i Krzyża Świętego zbudowano około 1113 r. (fundatorem był Bolesław Krzywousty). Prawdopodobnie z Węgier sprowadzono benedyktynów, którzy przywieźli ze soną relikwie Krzyża Świętego.
Opactwo powstało na szczycie góry uważanej przez miejscowych za siedzibę pogańskich bogów (coś w rodzaju słowiańskiego Olimpu). Nic więc dziwnego, że sanktuarium szybko zyskało popularność wśród okolicznej ludzkości – szacunek dla starych bóstw przeniesiono na nowego Boga.
W 1241 r. i 1260 r. opactwo zostało zniszczone przez Tatarów, a w 1370 r. obrabowane przez Litwinów. Złoty wiek Świętego Krzyża przypada na czasy panowania Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka. Dobre czasy skończyły się w XVII w. W 1819 r. rząd Królestwa Kongresowego za pozwoleniem papieża Piusa VII dokonał kasacji opactwa Benedyktynów. W latach 1849 -1863 Święty Krzyż był miejscem odosobnienia „księży zdrożnych”, później władze carskie zaadoptowały poklasztorne budynki na ciężkie więzienie – „polski Sachalin” – przejęte w 1918 r. przez władze polskie. Więziono tu między innymi przewódcę ukraińskich nacjonalistów Stepana Banderę. W 1936 r., klasztor zajęli ojcowie oblaci. W czasie wojny hitlerowcy przetrzymywali tu jeńców radzieckich (napis na ścianie korytarza głosi: Ludożerstwo będzie karane śmiercią). W obozie zginęło około 6 tyś, osób; ich zbiorowa mogiła znajduje się na pobliskiej polanie Bielnik.
Obecny kościół powstał w latach 1781 – 1789. Barokową fasadę zachodnią zdobią posągi rycerza i zakonników.
„Podobno klasztor powstał w podzięce za ocalenie węgierskiego księcia Emeryka, syna króla Stefana, który przebywając w gościnie u króla Bolesława Chrobrego zabłądził na polowaniu. Ślubował, że jeśli powróci cało do swych towarzyszy, pozostawi na Łysej Górze relikwie Krzyża Świętego”.
„Benedyktyni najchętniej budowali klasztory na trudno dostępnych wzniesieniach, a Łysa Góra wręcz idealnie się do tego nadawała. Zakonnicy zajmowali się m.in. przepisywaniem ksiąg. W zgromadzonym przez nich księgozbiorze zachowały się cenne zabytki języka polskiego, m.in. „Kazania świętokrzyskie”.
Nie potrafię opisać co czułam jak już dotarłam na Święty Krzyż. To takie uczucie spełnienia, spokoju, najzwyczajniej w świecie byłam szczęśliwa. Słońce chyliło się ku zachodowi, ostatnie promienie słońca ogrzewały budynek klasztoru. Już prawie nie było turystów. Weszłam do środka świątyni, odczucie chłodu dało ukojenie zmęczeniu. Czy coś więcej potrzeba do szczęścia …..
Lubisz to co robię? Będzie mi niezmiernie miło jeśli wypijemy razem kawę.