Z Brochowa przez Famułki Brochowskie, Famułki Królewski do Sosny gdzie wieszali Powstańców – Puszcza Kampinoska.
Z wypraw po Puszczy Kampinoskiej najbardziej lubię spotkania z ludźmi. Coraz trudnie w sercu Puszczy spotkać ludzi, którzy jeszcze tu mieszkają. Większość z nich sprzedała swoje gospodarstwa Kampinoskiemu Parkowi Narodowemu. Część osób w poszukiwaniu lepszego życia wyprowadziła się do miasta. Teraz wieś stała się modna, ludzie tęsknią za ciszą i spokojem. Tylko przyroda już dawno upomniała się o swoje i po dawnych domostwach zostały tylko nieliczne piwnice ziemne, które teraz służą za noclegownie dla nietoperzy. W puszczańskich wioskach ostała się garstka ludzi, którzy mieszkają tu zazwyczaj od urodzenia i nie wyobrażają sobie życia gdzie indziej.
Małymi kroczkami bez pośpiechu, czasem na dwóch kółkach przemierzam swoją Puszczę (tak lubię ją nazywać „Moja Puszcza”) podpatruję codzienność, bo w niej jest ukryte tyle piękna, którego czasem zwyczajnie nie zauważamy.
Trasa: Brochów (niebieski szlak) – Sianno – Famułki Brochowskie (żółty szlak) – Famułki Królewskie – Famułki Łazowskie (czerwony) Krzywa Góra – Posada Cisowe – Poidełko Tadka (niebieski) – Górki – Sosna Powstańców (około 30 km).
W Brochowie znajduje się jeden z najpiękniejszych kościołów obronnych w Polsce. W brochowskim kościele w 1806 r. ślub wzięli rodzice Fryderyka Chopina: Justyna Tekla Krzyżanowska i Mikołaj Chopin, a 23 IV 1810 r. miejscowy proboszcz ochrzcił samego Fryderyka. Wewnątrz kościoła jest wystawiona kopia aktu urodzenia.
„34. Roku tysiąc osiemsetnego dziesiątego, dnia dwudziestego trzeciego miesiąca kwietnia, o godzinie trzeciej po południu. Przed nami, proboszczem brochowskim sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego gminy parafii brochowskiej powiatu sochaczewskiego w departamencie warszawskim, stawili się Mikołaj Chopin, ojciec, lat mający czterdzieści, w wsi Żelazowej Woli zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które urodziło się w domu jego w dniu dwudziestego drugiego miesiąca lutego o godzinie szóstej wieczorem roku bieżącego, oświadczając, iż jest spłodzone z niego i Justyny z Krzyżanowskich, liczącej lat dwadzieścia osiem, jego małżonki, i że życzeniem jego jest nadać mu dwa imiona, Fryderyk Franciszek. Po uczynieniu powyższego oświadczenia i okazaniu nam dziecięcia, w przytomności Józefa Wyrzykowskiego, ekonoma liczącego lat trzydzieści óśm, tudzież Fryderyka Geszta, który rok czterdziesty skończył, obydwóch w wsi Żelazowej Woli zamieszkałych. Ojciec i obadwa świadkowie po przeczytaniu niniejszego aktu urodzenia stawającym wyznali, iż pisać umieją. My akt niniejszy podpisaliśmy. Ksiądz Jan Duchnowski, proboszcz brochowski sprawujący obowiązki urzędnika stanu cywilnego; Mikołaj Chopin, ojciec”.
Przy samym kościele przebiega niebieski i czerwony szlak turystyczny. Dziś wyruszę w kierunku pewnej sosny, która widziała bardzo dużo. Najpierw niebieskim szlakiem w kierunku Borowej Góry. Odcinek niebieskiego szlaku z Brochowa przez Sianno, Famułki Brochowskie jest bardzo przyjemny, cała trasa biegnie drogami asfaltowymi. Do samej Borowej Góry nie dojechałam, chciałam odwiedzić cmentarz ewangelicki w Famułkach Łazowskich, ale droga była tak zarośnięta pokrzywami, że nie udało mi się jej pokonać. Nie wspomnę o komarach, meszkach i gzach, gryzły strasznie.
W Famułkach Brochowskich na skrzyżowaniu odbiłam w lewo w żółty szlak prowadzący przez nieistniejący już Władysławów w kierunku Famułek Królewskich. Po lewej stronie we Władysławowie zaraz przy drodze znajdował się kiedyś cmentarz ewangelicki . Wioska też już znikła z mapy a o cmentarzu przypomina już tylko tablica pamiątkowa, nie ostał się ani jeden nagrobek. Pamięć o kolonistach niemieckich zamieszkujących kiedyś tereny Puszczy Kampinoskiej powoli zanika.
O Famułkach Brochowskich bardzo ciężko znaleźć jakieś informacje. Ostatnio wyszła bardzo fajna publikacja o pobliskich Famułkach Królewskich Radosława Jarosińsksiego „Już tylko echo… Opowieść o Famułkach Królewskich”. Sporo w niej jest bezcennych wspomnień dawnych mieszkańców, ciekawych zdjęć, polecam serdecznie.
Przy wjeździe do Famułek Królewskich stoi stary, drewniany krzyż, postawiono go w 1905 roku, jego fundatorem był Franciszek Domański. Nikt nie pamięta w jakiej intencji został wzniesiony, kiedyś bardzo często krzyże stawiano na rozstajach dróg, na końcu i na początku wioski. Przy krzyżu skręcam w prawo w drogę, która biegnie przez wioskę.
„W niewielkiej odległości od krzyża, przy leszowej drodze, stoi nieco zaniedbana mała budowla. Była to kapliczka przydomowa, a tu mieszkało kiedyś bezdzietne małżeństwo państwa Kosińskich. Wzięli oni na wychowanie dziewczynkę z rodziny Fornalskich, kiedy matka zmarła przy porodzie. Gdy przybrana córka wyszła za mąż, małżeństwo postawiło kapliczkę w intencji pomyślnych narodzin zdrowego dziecka.
Jest to kapliczka słupowa z umieszczoną weń figurą Matki Boskiej Niepokalanej, najczęściej chyba spotykanego wizerunku na Mazowszu. Jego geneza sięga wieku XIX i objawień, jakich doświadczyła św. Katarzyna. Matka Boska zleciła jej wybicie medaliku za swoją podobizną, zaznaczając, iż każdy, kto będzie go nosił, dostąpi łask. W sochaczewskich powiecie, pod koniec lat dwudziestych pojawił się najzagorzalszy chyba orędownik Niepokalanej – Ojciec Maksymilian Kolbe. Ojciec Maksymilian rozdawał medalik wszystkim i swoich braciszków również do tego namawiał, by „Jej medalik rozdawać gdzie się da”. W Niepokalanowie ojcowie po dziś dzień zresztą mają pracownię, gdzie figury Matki Boskiej Niepokalanej wytwarzają i dzięki temu wędrują one po całym Mazowszu. Jeżeli dodamy, ze franciszkanów i mieszkańców Famułek łączyły bardzo przyjacielskie stosunki, nie dziwi fakt, że z ich pomocą powstała przeważająca ilość pozostałych tam kapliczek. Figura wstawiona do tej kapliczki sprawia obecnie osobliwe wrażenie, gdyż Madonna pozbawiona jest twarzy, która wykruszyła się zapewne ze starości”.
[*Źródło: „Już tylko echo … Opowieść o Famułkach Królewskich” Jarosław Jarosiński]
Naprzeciwko tego drewniane domu stoi ławka, zatrzymałam się na chwilę, żeby odpocząć. Wyszedł do mnie miły, starszy Pan. Rozmawialiśmy z dobre pół godziny. Oprócz Niego mieszkają tu jeszcze dwie rodziny. Do sklepu spożywczego jeździ do Miszor, ma trzy kilometry. Famułki należą do parafii i gminy Brochów. W zimę drogi ma odśnieżone, tylko na wiosnę i na jesieni są dni, kiedy jest problem z zasięgiem w telefonie. Żyje Mu się tu dobrze, nic nie słyszał o mieszkających w tych terenach osadnikach niemieckich, rodzice Jego już nie żyją, nie ma kogo spytać. Pamięta, że z 15 lat temu był na motorze na cmentarzu w Famułkach Królewskich, ale teraz cmentarz jest już bardzo zarośnięty, trudno go odnaleźć jak ktoś nie wie gdzie szukać. Mówił, że dwa razy dziennie przejeżdżają tą drogą leśnicy, wystawiają mandaty jak ktoś parkuje w lesie. I tak mijają Mu dni. Muszę Go jeszcze kiedyś koniecznie odwiedzić, upiekę ciasto i pojadę do Niego samochodem.
„Na tle moczarów, za pokrytym liszajami i pochylonym ze starości płotkiem, stoi kapliczka wyjątkowa, będąca upamiętnieniem martyrologii mieszkańców wsi. Widniejące na wmurowanej tablicy nazwiska pomordowanych przez Niemców ofiar, nie zamykają wcale rozmiarów bestialstwa, jakiego dopuścili się okupanci w stosunku do mieszkańców. Historia jej powstania wiąże się znów z Bronisławą Minogą. Otóż kiedyś, podczas wizyty obwoźnych handlarzy dewocjonaliami, jeden ze sprzedawców wręczył oglądającej towary pani Bronisławie figurę Matki Boskiej ze słowami: „Proszę, ta figura jest dla pani, ale proszę postawić kapliczkę”. Pieniędzy nie chciał, figura posiadała jakąś skazę. Pani Bronisława zastanawiała się nad jej intencją, w końcu wraz z innymi mieszkańcami wsi ustalono, że kapliczka zostanie postawiona w intencji osób, które poniosły śmierć z ręki okupanta. Było to w roku 1955, Poświęcenie kapliczki było wielkim wydarzeniem w Famułkach. Przybyły tłumy. Poświęcenia dokonał proboszcz parafii Brochów, ks. Stefan Kankiewicz”.
[*Źródło: „Już tylko echo … Opowieść o Famułkach Królewskich” Jarosław Jarosiński]
Jadąc do końca wsi dojedziemy do czerwonego szlaku, należy przy tablicy skręcić w prawo, kawałek dalej po lewej stronie stoi drewniana wiata piknikowa a zaledwie kilka metrów dalej jadąc prosto odnajdziemy opuszczone dwie drewniane leśniczówki. W pierwszej widocznej na zdjęciu mieszkała przez dłuższy okres rodzina Bzdaków. W drugiej mieszkał Lechosław Herz.
Czerwonym szlakiem jechałam, aż do Demboskich Gór , przy wiacie piknikowej krzyżują się szlaki. Później wyruszyłam niebieskim szlakiem, minęłam Poidełka Tadka kierując się w stronę Górek (Wilkowska Góra). W Górkach przy krzyżu skręciłam w drogę asfaltową w prawo i wyruszyłam żółtym szlakiem do Sosny Powstańców.
W Górkach po prawej stronie jest mały sklepik spożywczy, można kupić coś do jedzenia i do picia. Właścicielka sklepu jest bardzo miła, a to jej ukochany kot, w pierwszym momencie myślałam, że to jest ciężarna kotka. Kawałek dalej po lewej stronie mijamy murowany kościół, zaraz za nim przepływa Kanał Łasica. Do Sosny Powstańców trzeba jechać cały czas prosto asfaltem.
Sosna Powstańców 1863 r rosła na skraju lasu ma południu wsi, w miejscu zwanym Trzy Krzyże. Miała 350 cm obwodu w pierścienicy i 22 m wysokości, W 1984 w wieku ok 170 lat drzewo runęło. Sosna jest bardzo ważnym pomnikiem historii; carscy Kozacy wieszali na jej konarach niedobitków oddziału powstańczego mjr. Walerego Remiszewskiego, który stoczył walkę pod Zaborowem Leśnym, Pochowanych w pobliżu ekshumowano później na cmentarz w Kampinosie, gdzie jest ich mogiła. Legenda głosiła, że zwieszające się ku ziemi konary sosny wygięły się tak od ciężaru powstańczych ciał.
[Źródło: Lechosław Herz „Puszcza Kampinoska – przewodnik”, Oficyna Wydawnicza REWASZ, Pruszków 2012]
Lubisz to co robię? Będzie mi niezmiernie miło jeśli wypijemy razem kawę.