Bromierzyk – nawiedzona wieś wisielców.
Pamiętam jak byłam dzieckiem jeździłam z Rodzicami na grzyby na Bromierzyk. Już wtedy nie mieszkali tam ludzie.
Pierwotnie plan był taki, że dotre do dwóch cmentarzy kolonistów w Karolinowie i we Władysławowie.
Z Leszna to dość daleko, dni są coraz krótsze, a ja staram się jeździć na rowerze maksymalnie do 4 godzin.
Spakowaliśmy rowery i pojechaliśmy na parking do Granicy, tam rozpoczęła się Nasza wycieczka.
Trasa: Granica – Dąb Powstańców 1863 r. -Góra koło Świętej Teresy -Bromierzyk – Famułki Brochowskie– Granica.( ok 30 km)
W samej Granicy można spokojnie spędzić cały dzień, opiszę to w oddzielnym wpisie.
Ja zawsze zatrzymuje się na cmentarzu wojennym z grobami polskich żołnierzy z 1939 r. Nie potrafię przejść koło tego cmentarza obojętnie.
Mam ogromny szacunek do tego miejsca. Znajdują się tu groby 800 żołnierzy głównie z 7 pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich i 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich, poległych podczas bitwy nad Bzurą. Wśród grobów można jeszcze znaleźć miejsca pochówku żołnierzy Armii Krajowej pochodzące z lat okupacji.
Nad cmentarzem góruje pomnik autorstwa Władysława Frycza, mam wrażenie, że strzeże tego miejsca.
Za cmentarzem podążamy zielonym szlakiem w kierunku Dębu Powstańców z 1863 roku. Trasa bardzo przyjemna, piękny las w wielu miejscach dębowe zagajniki. Jeszcze można napotkać grzyby.
Po około 3,5 km docieramy do jednego z najbardziej znanych kampinoskich zabytków przyrody i historii. Jest to dąb szypułkowy w wieku około 300 lat. Wciąż żyje jego najdłuższy konar, na którym carscy Kozacy wieszali młodych powstańców z oddziały Walerego Remiszewskiego. Pochowano ich potem przy kościele we wsi Kampinos
Przy nim znajduje się polana wypoczynkowa, można coś zjeść odpocząć i wypić kawę.
Zielony szlak o tej porze roku jest szczególnie malowniczy, mijany bory sosnowe, łąki. Dojeżdżamy do drogi przy której rośnie dąb na którym wisi charakterystyczny obrazek Matki Boskiej.
Skręcamy w prawo i po około 300 metrach jazdy drogą docieramy do kapliczki św. Teresy mieszczącej się w Bromierzyku.
Bromierzyk to wieś położona w południowo-zachodniej części Kampinoskiego Parku Narodowego a właściwie była wieś, bo dziś nikt już tam nie mieszka – nieruchomości wykupił Kampinoski Park Narodowy. Domy w większości wyburzono, a pola zalesiono. Jeszcze w 2005 roku ponoć mieszkało tu 27 osób. Analiza przedwojennych map pokazuje z kolei, że w latach 30. było tu aż 39 gospodarstw i tylko niewielkie połacie lasu.
Kapliczka Św. Teresy od Dzieciątka Jezus (6 km od Granicy) stoi wśród brzóz i krzewów żarnowca na rozstaju dróg. Przed laty kaplica była drewniana. Po drugiej wojnie światowej bardzo zniszczoną kaplicę rozebrano, a na jej miejsce mieszkańcy postawili małą kapliczkę. Co roku 23 września gromadzą się przy niej na nabożeństwo dawni mieszkańcy nieistniejących już wiosek.
Najbliżej są pozostałości wsi Bromierzyk, na większości jej siedlisk rośnie już las. Niemal nie ma już śladu po innych pobliskich wioskach – Karolinów i Łazy Leśne.
Czy w Bromierzyku straszy ? Nie wiem, ja nie miałam takiego odczucia. Świeciło piękne słońce, powiewał lekki wiaterek, czuć było ostatnie tchnienie lata.
Czy to miejsce wisielców ? Ciężko stwierdzić, nie spotkałam nikogo z kim mogłabym porozmawiać. Od lat nikt tu nie mieszka. Pozostały tylko piwnice, które służą teraz za zimowisko dla nietoperzy. Jedyny ślad do domostwach to fundamenty w które wkrada się las. Na myśl przychodzi mi słowo PRZEMIJANIE. Nic jak widać nie jest wieczne. Jedno się kończy i w to miejsce rodzi się nowe.
Myślałam o tych ludziach, którzy tu mieszkali o tym jak im się żyło, czy byli szczęśliwi, jak sobie radzili. Patrząc na opuszczone domostwa przy których ostały się kwiaty, np. Marcinki to myślę, że byli tu szczęśliwi. Korzystali zapewne z dóbr lasu a przede wszystkim żyli w zgodzie z naturą.
Jak patrzę na pozostałości tych domów to przed oczami mam gospodarzy krzątających się w kuchni, czuję zapach pieczonych jagodzianek i suszonych grzybów.
W maju zapewne kwitną tu konwalie, a ja uwielbiam konwalie. Czy w takim miejscu mogło żyć się źle ?
Rozmawiałam z Panem Leśniczym, czy coś słyszał o tym, że Bromierzyk nazwany jest wsią wisielców. A On powiedział bardzo mądre słowa, że to w lesie się ludzie wieszają bo jest dużo drzew i mają spokój, a gdzie mieliby się wieszać.
Może to pogoda sprawiła, że czułam się bardzo dobrze w tym miejscu o może to, sprawka wspomnień, które tu do mnie wróciły.
Jak byłam dzieckiem to z Rodzicami chadzałam po tym lesie. Mama uwielbiała zbierać grzyby, pamiętam Jej uśmiech, była wtedy szczęśliwa. Las, to miejsce, to dla mnie wspomnienie dzieciństwa dziś tak bardzo żywe.
Do cmentarzy kolonistów nie udało mi się dotrzeć, skręciłam nie w tą drogę.
Lubisz to co robię? Będzie mi niezmiernie miło jeśli wypijemy razem kawę.
21 komentarzy
Pingback:
Miłośnik zjawisk paranormalnych
Fajne! Ja też byłem w Bromierzyku. I tam straszy!
Anna
Innym razem jak byłam na Bromierzyku, wybrałam się do nieistniającego już Karolinowa, chciałam odwiedzić Cmentarza Kolonistów. Była już późna jesień, szarówka, przez moment zerwał się bardzo silny wiatr i zrobiło się dziwnie, fakt miałam wtedy ciarki na placach. Ale ja do odważnych raczej nie należę 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
kasia1989
taaa piwnica nalezy do mojej babci ktora zawsze mi powtarzala ze to nie miejsca tylko ludzie sa nawiedzeni
.
Anna
Starsi ludzie mają w sobie tyle mądrości.
Martusia
Skoro tam straszy to zamieszkaj skoro jesteś taki odważny xD
Anna
Bromierzyk jest już prawie cały wykupiony przez Kampinoski Park Narodowy. Warto się tam wybrać jak kwitną bzy. Jesienią jest tam przepięknie, rośnie dużo dębów i kolorowe liście wyglądają obłędnie.
irooki
W brzozy rosnące wewnątrz pozostałości fundamentów domu, najprawdopodobniej uderzył piorun ,choć nie jestem pewien,jeden pień upadł na lewo drugi upadł prawo oba jeszcze leżą, ale już są wchłaniane przez ziemię więc musiało się to wydarzyć jakiś czas temu.
Ania
Brzoza ma bardzo płytki system korzeniowy, może rosła podwójnie i jedna się odłamała.
kasia1989
ta piwnica ze zdjec oczywiscie zapomnialam dodac
Anna
Jak byłam raz koło kapliczki św. Teresy to spotkałam starszą Panią, mówiła, że mieszkała kiedyś w nieistniejącym już Karolinowie. Przyjechała odwiedzić miejsce gdzie się wychowała.
Martusia
Słyszałam na ten temat że niby Bromierzyk to nawiedzona wieś w Polsce historia jest taka przerażająca że możemy mieć ciarki na ciele a nawet legędy. Legęda wygląda tak:
Według legend często między drzewami przemykają białe postacie, zaś jeśli wjedzie się do lasu samochodem i zgasi silnik, istnieje duże prawdopodobieństwo, że auto już nie odpali. Ponoć często po wsi spaceruje koń, który niespodziewanie rozpływa się w powietrzu.
Inna historia opowiada o krowie, która dzwoni łańcuchem i znika, wprawiając w osłupienie przebywających w jej pobliżu ludzi. Zwierzęta można spotkać najczęściej między kapliczką świętej Teresy, a dębem świętej Teresy, położonych nieopodal ruin wsi. Również w tej okolicy słychać często odgłos łańcucha uderzanego o drzewo, który dochodzi zawsze zza pleców przerażonych świadków i często zmienia swoje położenie.
Jeśli pasjonują Was mroczne historie, zobaczcie również inne przerażające miejsca na mapie Polski. Jak się okazuje, nie trzeba daleko podróżować i wydawać masy pieniędzy, by podczas wakacji poczuć dreszczyk emocji.
A nawet historia bardzo też przeraża okolicznych mieszkańców tej oto wsi.A hitrora jest tak krótka że nie wiadomo co się w tej wsi dzieje.A historia brzmi tak:
Spacer po opuszczonej wsi robi upiorne wrażenie. Po dawnych zabudowaniach zostały tylko resztki fundamentów, kawałki ścian i dziko rosnące drzewa owocowe. Po zmierzchu słychać tam podobno dziwne szepty i zduszone jęki. Jak twierdzą świadkowie, są to głosy osób zamordowanych tu przez Sowietów czasie drugiej wojny światowej. Bromierzyk ma bowiem bardzo mroczną historię. W trakcie drugiej wojny światowej w zasadzie wszyscy mieszkańcy wsi zostali zamordowani, zaś Ci, którym udało się cudem przeżyć rzeź, opuścili swe domostwa na zawsze.
Tyle co znalazłam na temat tej wsi na całe szczęście nie mieszkam tak Bo jak by tam mieszkała to by nie wiem co zrobiła
Anna
Jak będę w okolicy, podpytam się mieszkańców, ostało się tam kilka zamieszkałych domów, czy coś słyszeli.
irooki
Okolice wsi ,tych ruin ,tego miejsca nie są nawiedzone . Drzewa rosną,owady latają, ptaki cwierkaja ,ludzie spacerują, nie którzy w nie adekwatnych ciuchach jak ta dziewczyna w bialej letniej sukience na początku marca. Facet z psem mnie mijał ,łaziłem wszędzie i nikt mi nie szeptał, nic się nie działo, zaskakujące są te duże połacie ziemi wokół ruin domów gdzie nie rosną duże drzewa ,nawet mniejszych nie widać.
Ania
Kiedyś spotkałam w okolicy kapliczki świętej Teresy starszą Panią. Przyjechała z kimś z rodziny, szukała śladów swojego domu. Mieszkała kiedyś w nieistniejącym już Karolinowie. Bardzo żałuje, że nie wzięłam do Niej kontaktu.
Dla mnie to miejsce to najmilsze wspomnienia z czasów dzieciństwa, kiedy z Mamą chodziłam tam w okolice na grzyby.
Pozdrawiam ciepło
Anka
MARTUSIA
Bromierzyk to mała miejscowość położona na terenie Puszczy Kampinoskiej. Mieszkańcy okolicznych wsi twierdzą, że w tym miejscu dochodzi do trudnych do wytłumaczenia zjawisk. We wsi straszą rzekomo duchy żołnierzy i cywilów rozstrzelanych w czasie II wojny światowej – jak przekonują świadkowie, nocą we wsi można usłyszeć ich rozmowy. To nie jedyna przerażająca historia związana z tym miejscem.
Według krążącej w okolicy opowieści Bromierzyk jest nawiedzany przez ducha zamordowanej tam przed laty dziewczynki. Podobno w lesie, w którym doszło do zbrodni, usłyszeć można przeraźliwe zawodzenie. Rodzice dziewczynki, aby ją upamiętnić, wybudowali tam kapliczkę i powiesili zdjęcie córki. Jak głosi legenda, dziewczynka na zdjęciu z roku na rok wygląda na coraz starszą. Nie brakuje osób, które twierdzą, że na drodze pomiędzy kapliczką a cmentarzem widzieli jej ducha.
Wiele osób opowiada, że podczas pobytu w Bromierzyku czuli dziwny niepokój, choć nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego. W „nawiedzonym lesie” podobno usłyszeć można dziwne odgłosy, których pochodzenia nie da się wyjaśnić. Według opowieści w tym miejscu doszło do wielu samobójstw. Z tego powodu miejscowość jest porównywana do japońskiego lasu Aokigahara.
Wyludniona dziś miejscowość stała się miejscem pielgrzymek miłośników zjawisk paranormalnych. Nie brakuje śmiałków, którzy na własne oczy chcą się przekonać, czy wieś rzeczywiście jest nawiedzona. Jednak bez względu na obiektywne oceny, w świadomości okolicznych mieszkańców Bromierzyk prawdopodobnie na zawsze pozostanie „wsią wisielców”.
Mordowali rodziców i dziadków Rodziców od 20-59 roku życia a dziadków od 60-89 a dzieci od urodzenia do 18 roku życia
Anna
W każdej opowieści może być odrobina prawdy. W okolicy, w nieistniejących już wioskach Władysławów i Karolinów są pozostałości cmentarzy ewangelickich. W Karolinowie w bzie ostał się drewniany krzyż a we Władysławowie jest tylko tablica.
Filip
Mój dziadek urodził się na Famulkach Brochowskich, tuż obok Bronierzyka.
W Bromierzyku bywał codziennie ponieważ jego wujek był kowalem, z bratem jeździli tam na praktyki.
Dziadek obecnie ma 78 lat i doskonale wszystko pamięta. Łącznie ze zbieraniem jako dziecko nabojów w lesie i wrzucaniem ich do ogniska 😉
Anna
Uwielbiam słuchać takich opowieści, a starsi ludzie mają w sobie jeszcze taki dar opowiadania.
Pozdrawiam ciepło
Anka
Ev
Pracownik mojego Taty był z Bronierzyka. Pokazywał nam fundament swojego domu, dziurę w ziemi po wypalaniu znalezionego pocisku.
W Bronierzyku byłam pare razy, nic nie spotkałam dziwnego.
Za to mam historyjkę o koniu…
Blisko Kampinosa to było. Tam trzymałam swojego konia. Wracałam sobie o zmierzchu z terenu. Wodze luźne, chill totalny. Mój kon był z tych bomboodpornych. Ostatni do paniki. Dzik? Łoś? Balon? Nic. No, może poza krową. Krowa – i to robiąca „mu” trochę była ponad jego siły i emocje.
W każdym razie wracam sobie na luzie. Gniady nagle uszy do przodu. Stanął wbity w ziemie. Był koniem którego o ruch nie trzeba było prosić. Trudniej zatrzymać. A jego zamurowało. Nagle drogę przeciął nam kłusujący biały koń. Bezszelestnie. Wszedł..: w krzaki. Bez ruchu. Tylko nas minął i mój Gniady wyrwał dzikim galopem.
Następnego dnia pojechałam w teren. Skoro był kon- będą ślady. Odbite kopyta. Włos w krzakach. Nie było nic. Za krzakami był spory rów. Gdyby tam wszedł- byłoby cokolwiek słychać.
Czy coś widziałam? Czy to była mgła? Jeśli tak to skąd reakcja mojego konia?
Minęło z 17 lat a ja czasem się nad tym głowie…
Ania
Historii o koniu nie znałam. Bardzo dziękuję.
Pozdrawiam ciepła
Anka