Zapomniany „Cud w Zabłudowie”
Na Podlasiu jest „Święta Góra Grabarka”, Sanktuarium w Świętej Wodzie i jest Zabłudów. O tym ostatnim jakby świat zapomniał, zapomniał świat, zapomnieli nawet sami mieszkańcy. Cześć osób z Podlasia coś tam kojarzy, ale tak nie do końca i mówi, żebym jechała zobaczyć ” Świętą Górę w Grabarce”. Byłam zobaczył, miejsce majestatyczne, wspaniałe, tysiące krzyży, pielgrzymki, przy samym wejściu kramy z pamiątkami, bibelotami, kupisz nawet podlaskie przysmaki. Troszkę panie narzekają, że mniejszy ruch, że pandemia.
Czy coś tam poczułam, nie wiem. Widziałam setki krzyży, setki przywiezionych przez ludzi trosk, na niektórych krzyżach zawieszone krzyżyki. Ludzie przyjeżdżają modlą się o zdrowie, przywożą swoje troski, dziękują, odjeżdzają. Rozmawiałam z żoną organisty z kościoła w Jałówce, mówiła, że w Grabarce wymodliła zdrowie, miała chore nogi a teraz już są zdrowe.
Mi jednak nie daje spokoju „Cud w Zabłudowie”, jakaś siła mnie podświadomie tam ciągnie.
Zabłudów położony jest przy ruchliwej drodze prowadzącej z Białegostoku do Lublina. Często jest pomijany i zapomniany, przy samym rynku, a właściwie tego co po rynku zostało stoi Cerkiew NMP i świętego Mikołaja Cudotwórcy oraz Kościół pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Przy kościele znajduje się parking przy którym stoją kramy z owocami i warzywami i budka z najsmaczniejszymi lodami.
Pytam się Pani z kramiku z lodami, jak mogę znaleźć miejsce objawień w Zabłudowie, mówi, że nic nie wie, że nie jest stąd, pytam osób w kolejce, miejscowych sklepikarzy, nikt nic nie słyszał. Idę do zakładu fryzjerskiego, młoda dziewczyna odsyła mnie do sklepu obok, mówi, że tam pracuje Pani, która może coś wiedzieć. Tłumaczy mi jak dojechać, ale chyba coś źle zapamiętałam, bo błądzę i nie mogę trafić. Jestem już trochę zrezygnowana, ale coś mi mówi, że muszę to miejsce znaleźć. Dopiero dostrzegam starszego Pana, który kosi trawę na polu i On dokładnie tłumaczy mi jak tam trafić.
Miejsce „cudu zabłudowskiego” znajduje się na łąkach przy drodze do wsi Krynickie (po jej prawej stronie, około 500 metrów za kirkutem; z drogi widoczne są chorągwie ustawione przy kapliczce).
„Wszystko zaczęło się wieczorem w czwartek 13 maja 1965 r. Wtedy to na łące w odległości około 1 km od Zabłudowa 14-letniej Jadwidze Jakubowskiej ukazała się w zachodzącym słońcu, przebijającym przez drzewa pobliskiego lasu, nieznana postać. Dziewczynka interpretowała zjawisko jednoznacznie, przyjmując, że była to Matka Boska. Przerażona zdarzeniem uciekła do domu, gdzie opowiedziała o nim mamie Marii Jakubowskiej, która w swych zeznaniach w prokuraturze białostockiej opisała, na podstawie relacji córki, postać Maryi: „Była bardzo piękna […]. Ubrana w białą suknię i niebieski płaszcz, na głowie miała koronę. Oczy miała niebieskie. […] Unosiła się w obłoku”. Przesłanie, które Jadwiga usłyszała, nie odbiegało specjalnie od innych tego typu orędzi, albowiem Matka Boska nakazała ludziom modlitwę i nawrócenie się, zagroziła karami swego Syna, a ponadto zapewniła dziewczynkę, że jej często chorująca matka wyzdrowieje.
Rodzice nie dali z początku wiary opowiadaniu dziecka, choć ojciec Zygmunt Jakubowski zauważył, że córka była przestraszona. Jednak następnego dnia z rana Maria Jakubowska stwierdziła, że wszystkie jej fizyczne dolegliwości ustąpiły i w ten sposób, jako pierwsza, uwierzyła w słowa córki, a o całej sprawie postanowiła poinformować proboszcza ks. Jana Skarżyńskiego. Udała się więc na plebanię, gdzie opowiedziała o mariofanii. Ksiądz nie przejawił większego zainteresowania objawieniem i zalecił utrzymanie całej sprawy w tajemnicy. Ponadto dodał, że jeżeli naprawdę Matka Boska się ukazała, to uczyni to ponownie, w tym samym miejscu, ale nie każdy będzie mógł ją zobaczyć.
17 maja w poniedziałek Maria Jakubowska jeszcze raz próbowała zainteresować duchowieństwo mariofanią. Udała się tym razem z Jadwigą do wikariusza ks. Bronisława Poźniaka, któremu opowiedziała o tym, co przydarzyło się dziewczynce. Wikary stwierdził, że nie widzi w tym żadnego cudu i kazał udać się w tej sprawie do proboszcza. Ponadto polecił zachować dyskrecję i obiecał, że w niedzielę 23 maja uda się razem z Jadwigą na łąkę, by sprawdzić czy dziewczynka nie ma halucynacji.
Po wyjściu z plebanii Jakubowskie rozpowiedziały mieszkańcom Zabłudowa, że na miejsce objawienia w najbliższą niedzielę przybędzie ks. Poźniak. Wyprzedzając fakty możemy powiedzieć, że zmienił on zdanie i 23 maja nie pojawił się na łące, tłumacząc się chorobą.
Tydzień po pierwszym objawieniu, a mianowicie 20 maja, nastąpiło drugie. Matka Boska ponownie ukazała się dziewczynce w tym samym miejscu i o zbliżonej porze, około godz. 19.00. Przesłanie także było podobne (wezwanie do nawrócenia), z tym że Matka Boska zapowiedziała, iż objawi się ponownie w niedzielę 23 maja. Konsekwentnie więc w niedzielę po południu na łące zjawiło się około stu osób, które śpiewały pieśni maryjne, odmawiały różaniec, modliły się. O zachodzie słońca na łące pojawili się Jakubowscy z córką, której po raz kolejny ukazała się Matka Boska. Jadwiga jako jedyna dostąpiła przywileju zobaczenia i rozmowy z Maryją, która powtórzyła zapowiedź ciężkich czasów, o ile ludzie nie zaczną się modlić, i obiecała, że pojawi się po raz kolejny za tydzień, czyli w niedzielę 30 maja.
Inne obecne tam osoby, mimo że nie mogły zobaczyć Matki Boskiej, wyraźnie czuły jej obecność, a ich przybycie zostało wynagrodzone cudem tańczącego słońca, często przedstawianego w literaturze poświęconej objawieniom maryjnym. Zygmunt Jakubowski tak to opisał: „Córka klęknęła i powiedziała do ludzi: «Ludzie, klękajcie, Matka Boska przyszła ». W tym czasie zobaczyłem, że słońce zaczęło wirować i zbliżyło się do nas. Było zasłonięte niebieską zasłoną, z dołu otaczały ją kolory wiśniowe, z boku żółte”. I jeszcze jeden, bardziej emocjonalny, opis innej uczestniczki zdarzeń z 23 maja, Albiny Drewnowskiej z Zabłudowa: „Matko Najświętsza tylko ty tam byłaś!!! I ja Ciebie naprawdę widziałam. W tych promieniach słońca, jak to słońce grało. […] O te słońce to liliowe, to fioletowe, krowy patrzyli się o tak, do góry. Co za promieni! Tak nas otaczało. A wtedy, jak my skończyli tę litanię do Matki Boskiej odmawiać, jak Ona odchodziła, […] ta tęcza tylko taki ogon pod niebo taki pociągnął: fioletoworóżowozielono, nie wiem jakie kolory nawet”
Nadszedł w końcu 30 maja – dzień zapowiedzianego objawienia i zarazem wyborów. Mimo deszczowej pogody i braku jakichkolwiek powszechnie dostępnych informacji na temat cudu, do Zabłudowa podążały tysiące osób.
Na łące o godz. 17.30 zgromadziło się szacunkowo 5 tys. osób. Zmieniła się pogoda i wyszło słońce. Doszło do zapowiedzianego objawienia, w którym Maryja poleciła: „Módlcie się i nawracajcie”, co dziewczynka powtórzyła matce, a ta otaczającym ją ludziom. Ponadto dodała: „Nie gniewajcie się, że milicja was biła. Cud każdy zobaczy w domu, a kto jest chory, to wyzdrowieje”. Tak jak poprzednio, zaszczytu zobaczenia Bożej Rodzicielki dostąpiła tylko dziewczynka, choć niektórzy pielgrzymi utrzymywali, że i im zostały dane różne łaski”.
[*Źródło: „Cuda w Polsce Ludowej” Maciej Krzywosz]
A ja na tej łące poczułam coś niesamowitego, bo cud da się poczuć i ujrzeć w przyrodzie, w kwiatach w źdźbłach traw w powietrzu. Wystarczy uwierzyć.
3 komentarze
Damian
Znam to miejsce doskonale ( odwiedzamy okolice kilka razy do roku) ale samej historii objawień nie znałem dokładnie. Mnie również interesuje historia starego, zarośniętego już cmentarza żydowskiego przy tej samej drodze (bliżej Zabłudowia) i patrząc po jego rozmiarach musiała tam mieszkać spora społeczność żydowska.
Pozdrawiam
Damian z Gdańska
Anna
Panie Damianie,
do opisania historii cmentarza w Zabłudowie zbiera się już od dwóch lat. Teraz to mnie Pan zmobilizował.
Pozdrawiam ciepło
Anka
Lucyna
Na temat cmentarza zydowskiego w Zabludowie dowiedzialam sie od osoby zatrudnionej w urzedzie miasta ze jest wlasnoscia i pod opieka gminy zydowskiej w Nowym Yorku. Wiec wszelkie uwagi na temat stanu cmentarza prosze kierowac do gminy zydowskiej w Nowym Yorku (USA).