„Wokół Palmir” Ścieżka dydaktyczna – Puszcza Kampinoska.
Ścieżka dydaktyczna „Wokół Palmir” prowadzi przez typowe dla Puszczy Kampinoskiej zbiorowiska borów sosnowych rosnących na wydmach oraz zagłębienia międzywydmowe (niektóre przesuszone lub wtórnie zabagnione). Zwiedzającemu daje możliwość poznania przyrody oraz bogactwa form geomorfologicznych Puszczy Kampinoskiej, wyróżniających ją na tle innych kompleksów leśnych nizinnej Polski. Ukazuje też dynamikę zbiorowisk roślinnych i zdolność ich adaptacji do zmieniających się warunków środowiskowych.
Na trasie ścieżki przyroda przeplata się z historią związaną z tragicznymi wydarzeniami II wojny światowej. Ścieżka ma długość 1,7 km. Zaczyna się przy parkingu palmirskiego cmentarza, kończy na cmentarzu. Jest bardzo łatwa do przejścia, teren lekko falisty, trasa oznakowana w standardowy sposób.
Przebieg Trasy: Parking przy Muzeum – Długie Bagno – Kamień Orlika – Palmiry.
Długie Bagno – Ścieżka dydaktyczna „Wokół Palmir”.
Kamień Orlika – Ścieżka dydaktyczna „Wokół Palmir”.
Puszcza Kampinoska była ważną areną wydarzeń II wojny światowej. We wrześniu 1939 r. po Bitwie nad Bzurą oddziały armii Poznań i Pomorze przedzierały się przez Puszczę w kierunku Warszawy. Po drodze napotykały umocnione pozycje wroga, były dziesiątkowane przez niemieckie czołgi i lotnictwo. Rozbitym oddziałom drogę do Warszawy torowała Grupa Operacyjna Kawalerii gen. Romana Abrahama, a wejście do stolicy umożliwiła szarża Ułanów Jałowieckich pod Wólką Węglową.
Jednym z epizodów wrześniowych walk była zwycięska potyczka polskich tankietek z niemieckimi czołgami, która miała miejsce na skrzyżowaniu dróg pomiędzy Janówkiem a Pociechą. Wzięły w niej udział ostatnie trzy tankietki ocalałe ze szwadronu czołgów rozpoznawczych 71. dywizjonu pancernego Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Były to dwa pojazdy TK-3 uzbrojone w karabiny maszynowe oraz tankietka TKS z działkiem automatycznym kaliber 20 mm, dowodzona przez plutonowego podchorążego Romana Edmunda Orlika. Jej kierowcą był kapral Bronisław Zakrzewski.
Po otrzymaniu informacji, że w okolicy znajduje się patrol niemieckich czołgów, na ich spotkanie wysłano pluton naszych tankietek. Po napotkaniu śladów niemieckich czołgów pchor. Orlik wycofał tankietki TK-3, a swojego TKS-a zamaskował w pobliżu drogi. Wkrótce pojawiły się jadące w szyku niemieckie czołgi. Niewidoczny dla nich TKS Orlika seriami z działka unieruchomił trzy czołgi, z których jeden się zapalił. Jego dowódcą był Victor IV Albrecht Johannes Józef Michał Maria von Ratibor, syn księcia śląskiego Viktora III Augusta Marii von Ratibor. Książę raciborski przeżył moment ataku, ale wkrótce zmarł w wyniku oparzeń i odniesionych ran.
Są pewne nieścisłości związane z typem niemieckich czołgów biorących udział w walce. Najprawdopodobniej były to lekkie czołgi Pz 35t z przydzielonym do ochrony średnim czołgiem Pancer IV, którym dowodził książę Victor IV . Polskie tankietki wieczorem tego samego dnia wzięły udział w bitwie pod Sierakowem, gdzie tankietka Orlika zniszczyła 7 niemieckich czołgów. Następnie prawdopodobnie przedostały się do Warszawy. Plutonowy Orlik był jednym z najskuteczniejszych pancerniaków w kampanii wrześniowej – podczas walk zniszczył 13 niemieckich czołgów. Polskie tankietki TKS, pomimo że były słabiej uzbrojone od niemieckich czołgów, nadrabiały szybkością i zwrotnością, zwłaszcza w walkach na terenach zadrzewionych, gdzie odległość strzału wynosiła kilkaset metrów. Duże, białe krzyże, które w tym okresie były namalowane na wieżyczkach niemieckich czołgów ułatwiały celowniczym strzelanie. Jeden z oficerów niemieckich wojsk pancernych walczący we wrześniu 1939 o polskich tankietkach mówił: „takiego małego karalucha bardzo trudno jest trafić z działka”
Nasyp Kolejowy – Ścieżka dydaktyczna „Wokół Palmir”.
Znajdujemy się przy nasypie, po którym biegł tor będący częścią sieci kolejowej składnicy uzbrojenia Wojska Polskiego w Palmirach. O jej utworzeniu na terenie Puszczy Kampinoskiej zadecydowały tragiczny w skutkach wybuch, jaki miał miejsce w Cytadeli Warszawskiej w 1923 r. oraz doktryna obronna II RP o pierwszym zagrożeniu dla Polski ze wschodu.
Budowę składnicy rozpoczęto w 1929 r., przeznaczając na ten cel ok. 700 ha lasu w Leśnictwie Kaliszki. Składnicę połączono z normalnotorową linią kolejową Warszawa – Palmiry. Do jej budowy i eksploatacji powołana została spółka akcyjna „Kolej Elektryczna Warszawa – Młociny – Modlin”. Ostatecznie linii nie zelektryfikowano i doprowadzono jedynie do wsi Palmiry. Uruchomiono ją w 1929 r., prowadziła od Dworca Gdańskiego przez Młociny, Łomianki do Palmir. Obsługiwała w minimalnym stopniu ruch pasażerski. Początkowa liczba ośmiu pociągów pasażerskich dziennie stopniowo ulegała zmniejszeniu. Z czasem ruch był obsługiwany składami mieszanymi – w składzie towarowym pierwszy wagon za lokomotywą był pasażerski. Do Palmir linia była ogólnodostępna.
Długość torów od Palmir łącznie z szesnastoma torowiskami na terenie składnicy wynosiła 36 km. Wzdłuż torów rozmieszczone były budynki magazynowe różnej wielkości, o fundamentach betonowych lub murowanych z kamienia i ścianach z białej cegły. Dachy miały pokryte płytkami eternitowymi, a podłogi wyłożone materiałem bitumicznym. Oprócz magazynów na terenie składnicy znajdowały się obiekty towarzyszące, m.in. koszary, wartownie itp. Cały obiekt otoczony był podwójnym płotem z drutu kolczastego rozpiętego na słupkach stalowych i betonowych.
We wrześniu 1939 r. Niemcy zbombardowali składnicę. Zniszczone zostały tylko trzy magazyny. Część ocalałych składów udało się wywieść do Modlina i Warszawy. W pierwszych miesiącach okupacji Niemcy rozebrali niemal do fundamentów magazyny i usunęli szyny kolejowe.
Miejsce Egzekucji – Ścieżka dydaktyczna „Wokół Palmir”.
Założona na skraju Puszczy Kampinoskiej w XIX wieku niewielka wieś Palmiry od drugiej wojny światowej znana jest przede wszystkim jako miejsce kaźni i masowych zbrodni hitlerowskich w Polsce. W jej pobliżu powstały przed wojną wojskowe magazyny amunicji, nazywane przez okolicznych mieszkańców „prochownią”.
Do budynków ukrytych wśród sosnowego lasu prowadziła bocznica kolejowa. W pierwszych miesiącach okupacji Niemcy rozebrali niemal do fundamentów budynki prochowni i usunęli szyny kolejowe. Wycięli także drzewa wokół niewielkiej polany położonej przy drodze do wsi Pociecha, powiększając jej powierzchnię. Właśnie ta polana stała się tajemnym miejscem kaźni. Wśród kampinoskich sosen – niemych światków tragicznych wydarzeń – dobiegła kresu droga życia setek mieszkańców Warszawy.
Palmiry od pierwszych lat okupacji niemieckiej stały się dla stolicy symbolem śmierci. Wszystkie egzekucje przygotowane były przez Sicherheitspolizei z głębokim rozmysłem. O tych zbrodniach świat miał się nigdy nie dowiedzieć. Niemcy na „palmirskiej polanie śmierci” dokonali łącznie 21 masowych mordów, podczas których rozstrzelano ponad 1700 osób. Pierwsza egzekucja odbyła się 14 XII 1939, ostatnia 17 VII 1941. W największej, wykonanej 20 i 21 VI 1940 w ramach Akcji AB, rozstrzelano 358 przedstawicieli polskiej inteligencji . W dniach egzekucji oraz poprzedzających Niemcy zachowywali w rejonach straceń środki ostrożności i stosowali różne techniki maskowania, aby utajnić popełnione zbrodnie.
Oddział Arbeitsdienstu kwaterujący w położonej po drugiej stronie szosy modlińskiej wsi Łomna lub młodzież z Hitlerjugend obozująca nieopodal Palmir przygotowywały na polanie śmierci doły, w których miały spocząć ciała zamordowanych. Doły o głębokości do 3 m i długości do 30 m przypominały swym wyglądem rowy przeciwlotnicze. Ofiary przywożono głównie z Pawiaka, niekiedy z więzienia na Rakowieckiej w Warszawie. Transporty formowano głównie o świcie. Ludziom pozwalano zabrać ze sobą walizki, plecaki, worki z osobistymi rzeczami i paczki żywnościowe. Często zwracano więźniom dokumenty osobiste i przedmioty złożone w depozycie więziennym. Skazańcy sądzili, że mają być wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Niepokój pojawiał się, gdy samochody skręcały w polną drogę, a następnie w las. Tu większość z nich wiedziała już, że jedzie w ostatnią podróż swego życia. Na skraju lasu wyrzucali z samochodów kartki, książeczki do nabożeństwa, medaliki, różne drobiazgi, które miały naprowadzić w ten sposób kogoś na swe ślady. Po zatrzymaniu aut więźniom kazano wysiadać, często krępowano im ręce i zawiązywano oczy. Zostawiano im bagaże, żydom opaski z gwiazdą Syjonu, sanitariuszom opaski Czerwonego Krzyża na rękawach. Skazańcy ustawiani byli nad krawędzią dołu, bardzo blisko siebie. Za ich plecami trzymano długi drąg.
Pluton żandarmerii lub SS dokonywał egzekucji z broni maszynowej. Po oddaniu salwy opuszczano podpórkę, pozwalając ciałom spaść do grobu. Tych, którzy jeszcze żyli, dobijano pojedynczymi strzałami z pistoletów. Następną grupę rozstrzeliwano w tym samym miejscu. Padające ciała tworzyły kolejną warstwę. Wypełnione ludzkimi ciałami doły Niemcy zakopywali, starannie maskując je mchem i igliwiem, a na koniec obsadzając polanę młodymi sosenkami. Rodziny wymordowanych otrzymywały wysłane przez gestapo krótkie zawiadomienie o śmierci, zwykle bez podania konkretnej przyczyny.
Mordercy byli pewni, że wszystko zostało dopracowane w szczegółach, a straszna prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Mimo to ludność okoliczna oraz pracownicy służby leśnej systematycznie podpatrywali Niemców, obserwowali przybycie na miejsce straceń niemal każdego transportu. Ukryci w lesie słyszeli odgłosy salw i jęki ofiar, niekiedy zza drzew widzieli grupy skazańców prowadzonych z opaskami na oczach nad przygotowaną mogiłę. Po egzekucji, narażając własne życie, jak choćby gajowy Adam Herbański, oznaczali miejsce zbrodni.
Po wojnie we wskazanych przez leśników miejscach rozpoczęto ekshumować ciała pomordowanych. Prace ekshumacyjne prowadziły ekipy Polskiego Czerwonego Krzyża od 1945 do 1947 r. Szczątki ofiar zbrodni złożono na palmirskiej polanie, gdzie w 1948 r. utworzono cmentarz-mauzoleum z mogiłami 2115 ofiar terroru hitlerowskiego, rozstrzelanych w Palmirach, innych miejscach Puszczy Kampinoskiej i w Lasach Chojnowskich.
„Teraz, kiedy sięgam pamięcią do tamtych lat, stwierdzam, nie bez pewnego zaskoczenia, że lepiej pamiętać początek niż zakończenie wojny. Początek jest dla mnie wyraźnie umieszczony w miejscu i czasie, jego obraz mogę bez trudu odtworzyć, ponieważ zachował cały swój koloryt, całą emocjonalną intensywność. Zaczyna się od tego, iż pewnego dnia spostrzegam nagle, że na czystym, błękitnym niebie kończącego się lata ( a niebo we wrześniu 39 było cudownie błękitne, bez jednej chmury), gdzieś bardzo, bardzo wysoko pojawia się dwanaście połyskujących punktów. Całą jasną, wyniosłą kopułę nieba wypełnia głuchy, monotonny, nieznany mi dotąd pomruk. Mam siedem lat, stoję na łące (wojna zastała nas na wsi we wschodniej Polsce) i wpatruję się w ledwo, ledwo przesuwające się niebem punkty. Wtem w pobliżu, pod lasem, rozlega się straszliwy huk, słyszę, jak z piekielnym łoskotem pękają bomy (o tym, że są to bomby, dowiem się później, bo w tym momencie nie wiem jeszcze, że istnieje coś takiego jak bomba, samo to pojęcie jest obce mnie, dziecku z głuchej prowincji, które nie znało jeszcze radia ani kina, nie umiało czytać ni pisać, a także nie słyszało o istnieniu wojen i śmiercionośnych broni) i widzę wylatujące w górę gigantyczne fontanny ziemi. Chcę pobiec w stronę tego widowiska, ono mnie oszałamia i fascynuje, a nie mam jeszcze wojennych doświadczeń i nie potrafię połączyć w jeden związek, w jeden łańcuch przyczyn i skutków tych srebrno lśniących samolotów, huku bomb, pióropuszy ziemi wylatujących na wysokość drzew i grożącej mi śmierci. Więc zaczynam biec w stronę lasu, w stronę spadających i eksplodujących bomb, ale jakaś ręka chwyta mnie z tyłu za ramię i przewraca na łąkę. „Leż – słyszę rozdygotany głos matki – nie ruszaj się”. I zapamiętałem, że matka, przyciskając mnie do siebie, mówi coś, o czym nie wiem, czego sens jest mi nieznany i o co chcę ją później zapytać, mówi „Tam śmierć, dziecko”[…].
„Obok mojej wsi jest las, w tym lesie, koło osady, która nazywa się Palmiry, jest polana. Na tej polanie SS-mani przeprowadzają egzekucję. Z początku rozstrzeliwują w nocy i wtedy budzą nas głuche, równomiernie powtarzające się salwy. Potem robią to też w dzień. Wiozą skazańców w zamkniętych, ciemnozielonych budach, na końcu kolumny jedzie w ciężarówce pluton egzekucyjny. Ci z plutonu są zawsze w długich płaszczach, jakby długi, ściągnięty pasem płaszcz stanowił nieodzowny rekwizyt rytuału mordu. Kiedy przejeżdża taka kolumna, my gromada wiejskich dzieci, śledzimy ją ukryci w przydrożnych krzakach. Za chwilę za zasłoną drzew zacznie się dziać coś, na co nie wolno nam patrzeć. Czuję, jak przenika mnie lodowate mrowienie, jak cały drżę. Z zapartym tchem czekam na odgłosy salw. Oto one. Potem słychać pojedyncze strzały. Po jakimś czasie kolumna wraca do Warszawy. Na końcu w ciężarówce jadą SS-mani z plutonu egzekucyjnego. Palą papierosy i rozmawiają”.
[*Źródło: Fragment książki Ryszarda Kapucińskiego „Busz po polsku”].
W pobliżu ścieżki:
- Mogilny Mostek nad Wilczą Strugą – malownicze miejsce w obszarze ochrony ścisłej „Sieraków”. Można tam dojść czerwonym szlakiem (około 3,6 km). Po drodze – wyjątkowa wydma zwana Białą Górą, z dobrze zachowanymi borami. Najstarsze okazy rosnących tu sosen mają ponad 250 lat.
Nazwa Mogilny Mostek wiąże się ze starą legendą. Dawno temu do jednego z domów we wsi Pociecha, a może do tamtejszej karczmy, zaszedł wędrowiec. Został ugoszczony, poczęstowany posiłkiem i przenocowany. Następnego dnia rankiem, a była to niedziela, córka gospodarzy wybrała się do kościoła w Łomnie. Wędrowiec pożegnał się wcześniej i poszedł przed siebie. Czekał na kobietę w pobliżu mostka na śródleśnej strudze. Tam ją obrabował i zamordował, a ciało przykrył ściągniętymi naprędce gałęziami.
Jeszcze w latach poprzedzających drugą wojnę światową istniał zwyczaj, iż każdy przechodzący tędy kładł jedną gałązkę obok mostku. Pisał o tym już Kazimierz W Wójcicki:
– Gdzie zabity człowiek, to każdy co przechodzi, rzuca gałąź i tak się kupa nazbiera.
-Cóż potem z nią robią, czy kto susz ten zbiera ?
– Nie godzi się zabierać, potem przyjdzie kto na wiosnę i podpali, żeby się dusza zabitego w ogniu oczyściła z grzechów, i znowu potem rzucają gałęzie”.
- Krzyż Jerzyków – upamiętnia walki toczone w okolicach Pociechy w sierpniu i wrześniu 1939 r. przez oddziały powstańcze „Jerzyki”. Można tam dotrzeć niebieskim szlakiem (1 km).
- Obszar ochrony ścisłej „Cyganka”- można tu zobaczyć dobrze wykształcone grądy i dąbrowy oraz rzadkie gatunki roślin, m.in. dzwonecznik wonny, listerę jajowatą, gnieźnik leśny. Jest to też ostoja zwierzyny.
Lubisz to co robię? Będzie mi niezmiernie miło jeśli wypijemy razem kawę.
2 komentarze
Michał
Bardzo ładnie opracowane i opisane, szacunek ludzi Kampinosu 🙂
Anna
Bardzo dziękuję 🙂