Kraina Otwartych Okiennic – Magiczne Podlasie – zwiedzania dzień 1
Koniec czerwca, słońce leniwie wygląda zza chmur, trochę nieśmiało, jakby chciało jeszcze trochę pospać. Zbudził mnie właśnie klekot bociana. Na latarni tuż przy Naszym oknie codziennie rano dostojnie przeciąga się pan bocian, prostuje swoje smukłe, czerwone nogi od czasu do czasu trzepocząc skrzydłami. Z boku w gnieździe jego partnerka karmi małe.
Lubię spać przy otwartym oknie, nad ranem zawsze robi się chłodniej, czuć rześki powiew wiatru, otulam się wtedy w ciepłą kołdrę pod sam nos i wiem, że mam jeszcze małą chwilę, żeby delektować się zapachem poranka.
Po deszczu wszystko pachnie inaczej, uwielbiam zapach rosy, teraz czuć jeszcze delikatny zapach kwiatów, kwitną już malwy, róże i niebieskie ostróżki.
W powietrzu unosi się świeży zapach lipy. W tym roku zakwitła trochę z opóźnieniem, jakby czekała specjalnie na Nas. Na Podlasiu lipa rośnie dosłownie wszędzie, przy drogach, na cmentarzach i przy kościołach.
W połowie drogi pomiędzy Białymstokiem, a Hajnówką leżą trzy drewniane wsie nazwane Krainą Otwartych Okiennic. Zwyczajowo zalicza się tu trzy wsie: Trześciankę, Puchły i Soce. Byliśmy tu już wcześniej w pięknej wiosce Soce i wiemy, że ta magiczna kraina ciągnie się o wiele dalej.
Tym razem zamieszkaliśmy w Trześciance, to staroruska wieś z piękną drewnianą zabudową nad którą góruje zielona cerkiew parafialna p.w. św. Michała Archanioła.
Historia budowy świątyni jest niezwykła, wiąże się z pewną legendą, która głosi, iż dawno temu pewien mężczyzna kupił u Żyda drewno pod budowę domu. Gdy przeciął jedną belkę, posypały się z niej złote monety, które mężczyzna postanowił przeznaczyć na budowę cerkwi. Dzięki jego pomocy finansowej a także dzięki składkom parafian wybudowana została piękna świątynia stojąca w tym miejscu do dnia dzisiejszego.
Niegdyś na wieży cerkiewnej znajdował się zegar, który ponoć zawsze wskazywał godzinę dziewiątą, jednak podczas szalowania dzwonnicy zegar zakryto. Przyglądając się cerkwi dokładniej można zauważyć, iż brakuje kawałka krzyża na znajdującego się na dzwonnicy. Ponoć w czasie II wojny światowej niemiecki żołnierz celując w krzyż zniszczył go.
Więcej informacji o Trześciance: https://bloganki.pl/index.php/2020/06/09/trzescianka-staroruska-wies-z-piekna-drewniana-zabudowa-w-krainie-otwartych-okiennic/
Czas wstawać, plan na dzisiejszy dzień jest dość napięty. Zapowiada się piękna pogoda w sam raz na rowerową wyprawę.
Trasa : Trześcianka – Soce – Dawidowicze – Pawły – Ryboły – Kaniuki – Ciełuszki – Soce – Trześcianka
Trześcianka budzi się do życia, sklep u Pani Eli jest już otwarty, słychać dźwięk skrzypiących drzwi, ktoś właśnie przyszedł kupić świeże pieczywo. W koło cisza i spokój, słychać tylko pianie koguta.
My już na rowerach. Z Trześcianki kierujemy się do malowniczej wioski Soce położonej nad rzeczką Rudnia, która w sposób naturalny dzieli wioskę na dwie części .
Obie części wsi mają swoje zwyczajowe nazwy. Fragment położony poniżej rzeki, na bardziej wilgotnym gruncie („mokrym”) mieszkańcy w swojej gwarze nazywają „Mokrany”. Natomiast część zlokalizowana powyżej strumyka to „Suchlany”.
Na każdym wyjeździe we wsi stoją kamienne krzyże, wszystkie z taką samą datą 1895 r.
Legenda głosi, iż pod koniec XIX w. Soce nawiedziła epidemia. Śmierć zebrała wówczas potężne żniwo. Zmarłych, których nie nadążano grzebać na cmentarzu parafialnym w pobliskich Puchłach, zakopywano w lesie.
Wtedy to jeden z mieszkańców Soc usłyszał we śnie głos nakazujący pozostałym przy życiu mężczyznom sporządzić w ciągu jednej doby kamienne krzyże i postawić na czterech końcach wsi, kobietom zaś połączyć je uprzędzoną w tym samym czasie nicią. Polecenie wykonano i stał się cud zaraza ustąpiła.
Jak głosi legenda jeden z krzyży nie został ukończony, gdyż mężczyznom zabrakło czasu. W takim stanie ów krzyż przetrwał do dnia dzisiejszego. Na rzeźbionych krzyżach zachowały się ręcznie wykute intencje do świętych: Proroka Eliasza, św. Antoniego Pieczerskiego i Matki Bożej.
Więcej informacji o Soce: https://bloganki.pl/index.php/2020/06/07/soce-wioska-z-krainy-otwartych-okiennic-ktora-skrywa-w-sobie-niesamowita-historie/
Droga z Soce przez Dawidowicze wiedzie wzdłuż lasu, mijamy łąki i pola, kwitną jeszcze maki i chabry. W Dawidowiczach są uwielbiane przez Mojego Syna „kocie łby”. Docieramy do miejscowości Pawły, znajduje się tam przepiękna cerkiew. Inicjatorem wzniesienia wolnostojącej cerkwi na cmentarzu w Pawłach był proboszcz parafii w Rybołach ks. Lew Markiewicz. Budynek został wzniesiony w 1824 jako świątynia unicka. Początkowo jej patronem był św. Jozafat, jednak w prasie cerkiewnej z 1858 znajduje się informacja o nowym wezwaniu – św. Jana Teologa.
Nieopodal cmentarza znajduje się studnia, upał daje się Nam nieźle we znaki. Na Podlasiu bardzo podoba mi się to, że studnie są ogólnodostępne, przy prawie każdej cerkwi jest ujęcie z wodą, w wielu miejscach pozostawione są nawet szklanki do picia. Esta (Nasz pies) jest szczęśliwa, schłodziliśmy ją trochę zimną wodą. Moja babcia miała taką studnie, pamiętam jak byłam mała to uwielbiałam pić taką zimną wodę wprost ze studni.
W Rybołach zachowała się do dziś piękna tradycyjna drewniana zabudowa z przełomu XIX i XX w. Piękne kolorowe okiennice, a także zdobione narożniki i szczyty domów to swego rodzaju preludium tego, co ma do zaoferowania Kraina Otwartych Okiennic. Nie mam pojęcia czemu wspomnianą krainę nie powiększono o inne wioski, w tym o Ryboły.
W dawnej szkole działaMuzeum Kultury Materialnej „Baćkauszczyna”. Niestety teraz jest zamknięte, może z powodu pandemii. Etymologia nazwy – „Baćkauszczyzna” (Baćka – ojciec, Baćkauszczyna – ojcowizna). Słowo to było używane w tych okolicach i doskonale nawiązuje do charakteru zbiorów muzealnych, którymi są przedmioty z pobliskich terenów i nierozerwalnie z nimi związane.
Muzeum stworzyli nieżyjący już ks. Grzegorz Sosna z żoną Antoniną Troc-Sosną. Eksponaty znajdujące się w budynku są w większości podarunkami od mieszkańców okolicznych wsi i tym samym stanowią dokument życia Białorusinów z osad: Ryboł, Ciełuszek, Wojszek, Pawłów i Soc. Eksponaty są solidnie opisane, włącznie z informacją o miejscu pochodzenia i ofiadrdawcy.
W centrum wsi stoi cerkiew świętych Kosmy i Damiana. Obecna murowana świątynia pochodzi z lat 70 XIX w. Obok cerkwi znajduje się studnia, przy której czeka szklanka dla spragnionych. Kocham Podlasie, takie małe rzeczy jak ta szklanka, która czeka przy studni, świadczą o tym jak ludzie mieszkający tu są otwarci na drugiego człowieka. Myślę, że to co musieli przejść, czego doświadczyli w życiu, tak bolesna i trudna historia Kresów sprawiła, że mają w sobie tak dużo życzliwości i ciepła.
Jadę bardzo wolno, mijam te piękne domki, podziwiam przydomowe ogródki, wszystkie są tak bardzo zadbane i wypielęgnowane. Chciałabym tu zostać na dłużej. Przy drodze mieszkańcy wystawiają swoje plony, teraz można się zaopatrzyć w ogórki w cukinię, po woli rozpoczyna się sezon na kurki. Zatrzymuję się na chwilkę i rozmawiam z mieszkańcami. Starsza Pani, w moim odczuciu po 80-tce bardzo chętnie opowiada mi jak tu się żyje. Muszę dokładnie się wsłuchiwać, bo mówi gwarą podlaską.
Na południowym krańcu wsi stoi znacznie ciekawsza drewniana cerkiew świętego Jerzego.Wzniesiono ją w 1873 roku. Wykorzystano do jej budowy drewno z rozebranych cerkwi w Rybołach i Kożanach. Jest to najładniejsza cerkiew jaką widziałam, połączenie błękit z szarością doskonale się tu sprawdza.
Zaraz przy cerkwi odchodzi droga, która prowadzi do Kaniuk. To własnie na Podlasiu zobaczyłam jak szumią łąki, pełnia lata.
W Kaniukach robimy przerwę, jest tu małe kąpielisko nad Narwią, można się ochłodzić. Poziom wody jest bardzo niski, w najgłębszym miejscu woda sięga zaledwie do kolan. Dla Esty miejsce wprost idealne. Na prywatnej posesji znajduje się drewniany młyn.
We wsi bardzo dobrze zachowała się tradycyjna drewniana architektura budynków mieszkalnych. Większość z nich pochodzi z przełomu XIX i XX wieku lub wczesnego okresu międzywojennego. Kaniuki to, przy Soce, Trześciance, Ciełuszkach, Rybołach oraz Wojszkach , jedna z nielicznych wsi w Polsce , gdzie można podziwiać ludowe ornamentacje wiejskich chałup.
We wsi znajduje się drewniana kaplica prawosławna pod wezwaniem Świętych Cyryla i Metodego.
W miejscowości mieszka ludowy artysta-rzeźbiarz, niezwykły człowiek Włodzimierz Naumiuk, miałam przyjemność gościć u Pana Włodzimierza, o tym niezwykłym spotkaniu opisze w oddzielnym wpisie.
Z Kaniuk przez Ciełuszki, Soce wróciliśmy do Trześcianki. Dokładny opis Ciełuszek w oddzielnym wpisie https://bloganki.pl/index.php/2020/06/12/cieluszki-ciag-dalszy-niezwyklej-krainy-otwartych-okiennic/.