Magiczne Podlasie,  Polska

Wzgórza mają oczy, czyli opowieść o pogańskim Podlasiu

Podlasie to kraina magii, dawnych wierzeń, miejsce gdzie rzeczywistość dotyka zaświatów. To tu odnajdziemy ostatnie sokólskie wiatraki i tajemnicze cmentarzyska.

Przed nastaniem chrześcijaństwa na tutejszych ziemiach prawdziwym utrapieniem były diabły, czarownice i demony. Ludzie najbardziej bali się Południcy i Morowej Dziewicy. Kim były ?

Południca to kobieta o żelaznych zębach według wierzeń słowiańskich była strasznym demonem, który polował latem na tych którzy w samo południe przebywali w polu.

Południcami stawały się kobiety, które zmarły zaraz po ślubie. Swoje ofiary okaleczały sierpem, dusiły w polu, zdarzało się, że porywały też dzieci. Ludzie prawdopodobnie nazywali w ten sposób udar słoneczny.

Morową Dziewicą (Morową Babą) nazywano bardzo chudą kobietę, która samotnie przemierzała świat. Kto ją spotkał musiał na karku zanieść ją do wsi. Roznosiła choroby, mieszkańcy później bardzo ciężko chorowali, cześć z nich umierała. Morowa Dziewica była po prostu zarazą. Przestraszeni mieszkańcy uciekali przed nią do lasu. Strach przed Morową Dziewicą przetrwał aż do czasów chrześcijańskich.

Knyszewicze.
„Morowa Baba” – Knyszewicze.

W Knyszewiczach na niewielkim pagórku na samym jego szczycie znajduje się tajemniczy kamienny krzyż wyglądem przypomina krzyż pokutny, wokół niego porozrzucane są kamienie tworzące jakby magiczny krąg. Wczesną wiosną, nim jeszcze dobrze wzejdzie trawa kamienny krąg jest wyraźniej widoczny.

Najwięcej Krzyży pokutnych znajduje się na Dolnym Śląsku. Zwyczaj wykuwania krzyży w ramach pokuty, w Polsce pojawił się XIII wieku. Dla mordercy zrobienie takiego krzyża było szansą odpracowania winy, ale to nie wszystko. Oprócz tego musiał zająć się rodziną swojej ofiary i zapewnić jej środki do życia. Zwyczaj ten trwał przez wieki.

„Morowa Baba” – tak nazywają ten krzyż mieszkańcy, kształtem przypomina kobietę. Jedna z legend mówi, że w czasach pogańskich na wzgórzu odbywał się kult nagiej kobiety. Owa kobieta została zamieniona w kamień i stoi tu do dnia dzisiejszego.

W rzeczywistości jest to cmentarzysko ze stelami, na którym grzebano głównie dzieci. Cmentarzyska ze stelami najczęściej zakładano na pagórkach, wyraźnie widocznych z pobliskiej osady. Wzgórza te były oddzielone często niewielkim wałem. Tak dobrze widoczne cmentarzyska stawały się często punktem odniesienia np. przy wyznaczaniu granic dóbr.

„Morowa Baba” – Knyszewicze.
„Morowa Baba” – Knyszewicze.
Knyszewicze.

Nieopodal Knyszewicz w Szczęsnowiczach znajduje się jeden z najlepiej zachowanych sokólskich wiatraków, nazywa się Jan. Powołany do życia został w 1963 roku. Swoją konstrukcja zbliżony jest do „koźlaka”. W tego typu wiatrakach to właśnie kozioł stanowi podstawę całej konstrukcji, w wielu wiatrakach był on odsłonięty, co sprawiało wrażenie, jakby został zamocowany na „kurzej łapce”. To właśnie takie wiatraki stały się inspiracją dla bajkowych „chatek na kurzej łapce”. Opowieści o Babie Jadze i chatce na kurzej łapce miały odstraszać dzieci od zabaw w pobliżu obracających się skrzydeł wiatraka.

Młynarzom bardzo często przypisywano magiczne zdolności, potrafili oni przecież uruchomić młyn za pomocą niewidzialnego wiatru, przewidzieć, z której strony będzie wiał wiatr, tak żeby w odpowiednim kierunku ustawić młyn.

Młynarzy z wiatrakami łączyła szczególna więź. Wiatraki pracowały cały rok, nierzadko młynarz spał w wiatraku. Rozmawiał z nim, znał go jak własne dziecko, wiedział dokładnie co mu dolega, wystarczy, że wsłuchał się w jego odgłosy, potrafił go naprawić.

Gdy młynarz umierał, trumna musiała najpierw podjechać pod wiatrak, którego skrzydła ustawiano wówczas na znak krzyża. Zdarzało się też, że to wiatrak – spalony, zburzony czy przewrócony – kończył swój żywot jako pierwszy. Nigdy w tym miejscu gospodarz nie stawiał nowego. To był wyraz szacunku dla członka rodziny, i to najważniejszego, bo dającego utrzymanie(…).

– O wdzięczności gospodarz nigdy nie zapominał. W Wigilię wchodził do wiatraka i dzielił się z nim symbolicznie opłatkiem, wrzucając go między kamienie młyńskie.

Wiatrak „Jan” w Szczęsnowiczach.

Sokólszczyzna to najmniej doceniany region Podlasia, ostatnie drewniane wiatraki i tajemnicze „Mogiłki Pogranicza” trzeba koniecznie zobaczyć. Czas dla wiatraków jest bezlitosny i coraz bardziej upina się o swoje.

Lubisz to co robię?  Będzie mi niezmiernie miło jeśli wypijemy razem kawę.

 

4 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Treść chroniona