Z Bodzentyna do Św. Katarzyny – śladami kolejki wąskotorowej przez Świętokrzyski Park Narodowy.
Uwielbiam te „góry pełne czarownic”. Bo to właśnie w Górach Świętokrzyskich od dawna zamieszkują czarownice, które różne czary czynić potrafią. Zlatują się na miotłach wiedźmy na Łysą Górę dzięki tajemniczym i dość zabawnym słowom: ,,Płot – nie płot, słota – nie słota, wieś – nie wieś, a ty biesie nieś!”. Kiedy wichura szaleje na świecie, łamiąc drzewa i zrywając strzechy, wiadomo, że na Łysej Górze wiedźmy wyprawiają wesele.
A wystarczą tylko dwie godziny jazdy samochodem z Warszawy i już jesteście w jednych z najpiękniejszych zakątków naszego kraju, w Górach Świętokrzyskich. Te niziutkie góry urzekają, mają do zaoferowania nie tylko bardzo malownicze szlaki piesze, ale też ciekawe zabytki. Nie są jeszcze tak bardzo zadeptane jak inne polskie góry.

Niebieski szlak z Bodzentyna biegnący w kierunku Świętej Katarzyny jest przepiękny, wiosną kwitną tam białe jak śnieg zawilce, można się poczuć jak w bajce o zaczarowanym lesie.
Na szlak wyruszyłam z Rynku w Bodzentynie. Do Bodzentyna z Kielc dostać się można bez problemu komunikacją publiczną (bus, autobus). W Bodzentynie parkingi zlokalizowane są na Rynku Górnym oraz Dolnym (Plac Żwirki), można tam zoparkować samochód.
Pamiętajcie o zakupie biletów wstępu do Parku, może je nabyć w prosty sposób skanując kod QR z tablic umieszczonych na szlaku, płatności można dokonać w sposób elektroniczny.



Miejska Góra to szczyt o wysokości 426 m n.p.m. leżący tuż za bramą do Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Na jego południowych stokach zachowały się naturalne lasy sosnowo – dębowe, natomiast zbocza północne porasta nasadzony przez człowieka las jodłowy.







Szlak jest bardzo różnorodny. Mi osobiście najbardziej podobał się odcinek biegnący po drewnianych kładkach. Odnajdziecie je na niebieskim szlaku między Bodzentynem a Słupskim Wekslem.







Na rozstaju szlaków docieramy do miejsca zwanego Słupski Weksel. Słowo weksel oznaczało w gwarze kolejowej zapożyczane z języka niemieckiego – zwrotnicę. Z tego miejsca można było podróżować w różnych kierunkach. Pierwotnie główna linia kolejki skręcała tutaj na południe w kierunku Świętej Katarzyny. Rozbudowy w kierunki Świętego Krzyża dokonano w latach 1923-1924 . Inwestycję tą zrealizowała firma „Aleksander hr. Szeptycki i Fussmann i Ska” dzierżawiąca w tym czasie zagnański tartak. W czasie II wojny światowej niemiecki okupant rozpoczął budowę trzeciego toru prowadzącego do kopalni w Rudkach. Trasa ta nigdy nie została zakończona i kilka lat po wojnie torowiska rozebrano.
Co ciekawe, podczas budowy tego odcinaka robotnicy natrafili na ukryty skarb, pod korzeniami grubej jodły, gdzie znaleziono kilka kilogramów srebrnych monet – carskich 10 kopiejek. Depozyt ten wiązać należy z faktem częstego obozowania partii powstańczych z lat 1863-1864. Znalezisko zostało podzielone pomiędzy zatrudnionych przy budowie kolejki pracowników.
Niebieski szlak doprowadzi Was do miejsca odpoczynku zwanego Słupski Weksel, w tym miejscy trzeba skręcić w lewo w zielony szlak.



Najliczniejszymi materialnymi świadectwami dawnej kolejki na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego są mosty kolejowe. Obecnie istnieje kilkadziesiąt murowanych mostków pamietających czasy przedwojenne. Duży most to najokazalsza pozostałość po dawnej kolejce leśnej na terenie Parku. Pierwotnie w miejscu tym znajdował się most o konstrukcji drewnianej, przebudowany na murowany po tym jak bezpośredni zarząd nad kolejką przejął Państwowy Zarząd Kolejek Leśnych w Zagnańsku. Wysokość całego obiektu sięga 5,5 m. W przeciwieństwie do drewnianych budynków czy rozebranych torowisk, murowane mosty przetrwały do naszych czasów.

Po utworzeniu Państwowego Zarządu Kolejek Leśnych w Zagnańsku, który w 1932 r. przejął bezpośredni zarząd nad kolejką, rozpoczęto przebudowę nietrwałych mostów drewnianych na murowane. Znajdujący się tutaj most został zbudowany według projektu technika Adriana Gorbaczyka z czerwca 1932 r., o świetle 5 m i wysokości 4,5 m (wysokość całego obiektu 5,5 m). Na jego wschodnim przyczółku, po prawej stronie widoczna jest data budowy: październik 1932 r. W przeciwieństwie do drewnianych budynków czy rozebranych torowisk, murowane mosty przetrwały do naszych czasów. Świętokrzyskie lasy i wsie cały czas kryją ślady po dawnych kolejkach. Najczęściej ślady te są ledwie dostrzegalne, lecz niekiedy prezentują się naprawdę okazale. Do naszych czasów przetrwały niektóre budynki na terenie Zagnańska: parowozownia, warsztaty naprawcze, kuźnia, odlewnia, stolarnia, budynek stacyjny i administracyjny kolejki. Niestety, całkowitemu zniszczeniu uległy: wagonownia oraz zakładowy dom kultury. Po zmianach własnościowych część obiektów zaadoptowano do pełnienia innych funkcji, zmieniając ich formę architektoniczną i funkcjonalną, natomiast pozostałe nadal niszczeją, w związku z czym trudno obecnie odnaleźć blask ich dawnej świetności. W Zagnańsku możemy odnaleźć również jedną z najcenniejszych pamiątek po zagnańskich kolejkach – trzyosiowy parowóz Ty-1131-55 „Las” z 1955 r.

Trójkąt to umowna nazwa stacji Wola Szczygiełkowa. Potoczna nazwa pochodzi od istniejącej tutaj konfiguracji węzła kolejowego umożliwiającego zawracanie na niej składów pociągów lub kierowanie ich w jednym z trzech zbiegających się kierunków. Z lotu ptaka taki układ przypomina trójkąt. Do czasów wybudowania podobnego układu torów na stacji Święty Krzyż lokomotywy ciągnęły wagony ze Świętego Krzyża w kierunku Woli Szczygiełkowej poruszając się tyłem. W tym miejscu z linią główną łączył się tor wiodący od Bocznicy Franciszka pod Świętą Katarzyną. Po północnej stronie toru głównego znajdowała się mijanka, według planu z 1933 r. miała ona 205 m długości. Była to jedna z większych stacji na trasie kolejki, z duża składnicą drewna i budynkami stacyjnymi. Po uruchomieniu prze wozów osobowych (1953 r.) działacze PTTK wyznakowali czarny szlak turystyczny wiodący ze stacji Trójkąt na Przełęcz Świętego Mikołaja, gdzie łączył się on ze szlakiem czerwonym. W czasach swojej świetności kolejka oferowała swoim pasażerom niezapomniane widoki nie tylko na las.
Tak przejażdżkę kolejką opisuje Sylwester Kowalczewski autor przewodnika turystycznego z 1957 r. : „Za szosą bodzentyńską kolejka przecina ukośnie Dolinę Wilkowską pomiędzy Łysicą a Miejską Górą i od przystanku Wola Szczygiełkowa biegnie skrajem lasu u podnóża grzbietu Łysogór. Z lewej strony w dolinie widać wyciągnięte szeregami wsie: Wolę Szczygiełkową, Dębno z murowanym kościołem, Jeziorko, Mirocice i Baszowice. Na dalszym planie rysuje się zielona kopa Chełmowej Góry”.
Gdy dotrzecie do miejsca zwanego Trójkąt to tu należy skręcić w prawo w czarny szlak i podążać dalej nim, aż do Przełęczy Św. Mikołaja.


Po dotarciu na Przełęcz Św. Mikołaja należy dalej kierować się czerwonym szlakiem na Łysicę.


Skała Agaty na nazwa wschodniego wierzchołka Łysicy. W kulminacyjnym punkcie możemy podziwiać mało widoczną dziś wychodnię piaskowca kwarcowego, od której miejsce wzięło swoją nazwę. Użycie w nazwie imienia Agata ma najprawdopodobniej związek z legendą o zamku na Łysicy i mieszkającymi w niej dwoma siostrami: Agatą i Jadwigą. Jeszcze do niedawna Łysicę – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich utożsamialiśmy z jej zachodnim wierzchołkiem, który mierzył 611,8 m n.p.m. zaś wschodni wierzchołek o nazwie Skała Agaty lub Zamczysko był niższy 608,4 m n.p.m. W świetle najnowszych badań okazało się, że wysokości tych wierzchołków różnią się od wartości podawanych na mapach. Jak pokazały pomiary, obydwa wierzchołki Łysicy są wyższe, przy czym wschodni wierzchołek Łysicy – Skała Agaty okazał się wyższy (613,96 m n.p.m.) od dotychczas udostępnionego turystycznie (z górującym nad nim krzyżem) zachodniego wierzchołka Łysicy (613,31 m n.p.m.). W dalszym ciągu niezmiennie najwyższym szczytem Gór Świętokrzyskich jest Łysica, tyle, że jej wschodni, a nie zachodni wierzchołek.

Legenda o siostrach z Łysickiego zamku i źródełku Św. Franciszka
Dawno, dawno temu, na szczycie Łysicy stał piękny zamek. Błyszczały w słońcu złote blachy dachu, a wspaniałe rzeźby lśniły bielą na tle smukłych jodeł. W tym pałacu żyły dwie siostry – obydwie młode i piękne. Młodsza, złotowłosa i błękitnooka Agata, była cicha i spokojna, kochała przyrodę, a nade wszystko ptaki. Przywoływała je do pałacowych okien i karmiła z ręki ziarnem i okruszynami chleba. Starsza Jadwiga miała zupełnie inna naturę. Nudziła się w pustych zamkowych komnatach, lubiła tańce, zabawy i gwar. Pewnego dnia obok zamku przyjeżdżał młody rycerz. Zachwycony pięknem wyniosłej budowli, poprosił siostry o gościnę. Jadwiga z radością przyjęła młodzieńca pod dach, zaraz też pokochała go z wzajemnością i całe dni spędzała u jego boku. Agata zaś wolała towarzystwo swoich skrzydlatych przyjaciół oraz długie spacery wśród zielonych jodeł i rozłożystych paproci. Wieczorem siadała cicho w okienku, stroniąc od towarzystwa siostry i jej rycerza.
Pewnej nocy starszej siostrze przyszła do głowy straszna myśl. Postanowiła zgładzić Agatę, a po jej śmierci panować nad zamkiem razem z wybrankiem swojego serca. Podzieliła się zbrodniczym planem z ukochanym. Wczesnym świtem młodzieniec zakradł się do komnaty Agaty, aby śpiącą zrzucić z zamkowej wieży. Kiedy dotarł na miejsce posłanie było puste. Dziewczyna wybiegła już do lasu, aby powitać nowy piękny dzień. Wyrodna siostra jednak nie zrezygnowała. Do dzbana złotego miodu dolała trucizny i czekała, kiedy spragniona Agata napije się z niego. Słońce wysuszyło już rosę, kiedy nieświadoma podstępu Agata wracała do zamku. Była już bardzo blisko, gdy nagle czarne chmury zasnuły niebo, pierwszy grom uderzył w wysokie drzewo. Dziewczyna z przerażeniem dostrzegła, nad zamkiem wielką jasność i usłyszała ogłuszający huk. Piorun uderzył w zamkową wieżę, a od jego wielkiej mocy zamek rozpadł się na tysiące kamieni. Płacząc, żałośnie chodziła wśród głazów, ale nie znalazła ciała siostry ani jej kochanka. Jej łzy wyżłobiły ślady na kamiennych blokach. Możemy je dziś zobaczyć na gołoborzu zrodzonym z zamkowych ruin. Łzy Agaty spływały z Łysicy, aż u stóp góry utworzyły źródełko. Ma ono cudowną moc – woda z niego leczy choroby oczu. Źródełko to nazwano imieniem opiekuna oczu, którym jest św. Franciszek (to własne on napisał hymny pochwalne na cześć piękna przyrody, którą przecież odbieramy naszym wzrokiem).


Wysoko w chmurach dumnie króluje Łysica, będąca niezmiennie najwyższym szczytem Gór Świętokrzyskich i najniższym z 28 szczytów tworzących Koronę Gór Polski. Wokół Łysicy w 1922 roku utworzono ścisły rezerwat przyrody, mający na celu ochronę unikalnych lasów przypominających pradawną puszczę. Legendy mówią, że to właśnie tutaj odbywały się spotkania czarownic, zwane sabatami. Warto wspomnieć, że Łysica jest dwuwierzchołkową górą, niemal w całości porośniętą lasem. U podnóża rośnie las jodłowo-bukowy, a w górnych partiach las jodłowy. Na zachodnim wierzchołku znajduje się replika pamiątkowego krzyża z 1930 roku oraz nieliczne pozostałości wieży triangulacyjnej. Nieopodal możemy podziwiać interesującą wychodnię skalną. Jest to przykład na to, jak przed setkami tysięcy lat mogły wyglądać szczyty łysogórskie. Były wówczas wyższe i bardziej strome, a pozbawione roślinności wychodnie skalne, uległy wietrzeniu tworząc gołoborza. Na wschodnim wierzchołku znajduje się przepiękna pozostałość grani skalnej. Od północy i południa otaczają je słynne gołoborza, czyli odsłonięte miejsca, pokryte przez głazy, które powstały w wyniku wietrzenia piaskowców kwarcytowych.
Łysica – początek drogi na koronę Gór Polski.
Z Łysicy do Świętej Katarzyny prowadzi czerwony szlak, na jego przejście należy przeznaczyć około godziny.




Kapliczka Świętego Franciszka i znajdujące się obok źródełko jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w sercu Gór Świętokrzyskich. Jej dzieje sięgają 1641 r., kiedy bernardyńscy bracia świeccy z klasztoru w Świętej Katarzynie postanowili zbudować przy źródełku kapliczkę pod wezwaniem Świętego Franciszka – patrona przyrody, a także ekologii i ekologów. Dzisiejsza kapliczka powstała prawdopodobnie w XIX wieku, jest nieco inaczej usytuowana niż ta oryginalna. Obok kapliczki możemy podziwiać źródełko. Woda w nim, według miejscowych wierzeń, ma moc leczenia oczu. Legenda mówi, że moc ta pochodzi od łez wylanych przez dziewczynę opłakującą utratę siostry. W dawnych czasach źródło wylewało się na pobliskie ścieżki. Dziś jest obudowane kwarcytową studnią. Od czasu do czasu z wody wydobywają się pękające bańki gazu. Źródełko przez cały rok ma stałą temperaturę (4-7°C) i nigdy nie zamarza.

W Świętej Katarzynie warto zaplanować sobie przerwę. Polecam zwiedzić klasztor, można też coś zjeść. W centrum działa Punkt Informacji Turystycznej.
Powrót do Bodzentyna tym razem niebieskim szlakiem śladami kolejki wąskotorowej zajmie ponad trzy godziny.




Dawna leśna kolej wąskotorowa Zagnańsk – Święty Krzyż przebiegająca częściowo przez teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego to jedno z największych i najciekawszych przedsięwzięć związanych z gospodarką leśną na terenie Puszczy Jodłowej. Pomimo, że linia została rozebrana około 50 lat temu, ślady po niej wraz z częścią infrastruktury można podziwiać do dziś. Budowę linii kolejki z Zagnańska rozpoczęto w 1918 r., jeszcze podczas trwania pierwszej wojny światowej. Do 1921 r. kolejka dotarła do stacji Bodzentyn, następnie przed 1923 do Świętej Katarzyny, a do 1924 r. pod Święty Krzyż w okolice wsi Hucisko. Początkowo głównym zadaniem Kolejki Świętokrzyskiej był transport drewna do tartaku w Zagnańsku. W latach 30-tych transport drewna zmalał na rzecz przewozu rud żelaza z kopalni w Rudkach. Kolejka pełniła także funkcje turystyczne, a po zakończeniu II wojny światowej również pasażerskie (Aut. Bartosz Kozak).
Kolejka na odcinku od stacji Zagnańsk do stacji Bodzentyn w pierwszych latach istnienia (1918-21) funkcjonowała jako kolejka konna.
W latach 60-tych istniały plany wyłącznie turystycznego wykorzystania kolejki na odcinku od stacji Bodzentyn do stacji Święty Krzyż. Jednak ze względu na kwestie ekonomiczne odstąpiono od realizacji pomysłu.
W czasie II wojny kolejką do klasztoru w Świętej Katarzynie podróżował generalny gubernator – Hans Frank, administracyjny zwierzchnik okupowanych ziem w tej części Polski tzw. Generalnego Gubernatorstwa.

Bocznica Franciszka był to końcowy przystanek zasadniczej części kolejki, który powstał przed 1923 rokiem. Po rozbudowie głównej linii w kierunku Nowej Słupi w 1924 roku, trasa ta została bocznicą, którą połączono wkrótce torem ze Świętej Katarzyny do Woli Szczygiełkowej. Czasy dzierżawy kolejki i lasu przez prywatne spółki jak i gospodarka leśna w czasie okupacji wywarły znaczny, negatywny wpływ na drzewostan dzisiejszego ŚPN. Wyrazem chęci rabunkowej gospodarki w czasach II wojny światowej było przedłużenie bocznicy Franciszka aż po wieś Kakonin, co umożliwiło wywóz drewna z południowego zbocza Łysicy. Linię ta wybudowano z naruszeniem zasad bezpieczeństwa, występowały tu bardzo duże spadki toru, oraz łuki o niewielkim promieniu skrętu, co spowodowało wiele wykolejeń. Bocznica Franciszka wraz z torem w kierunku Woli Szczygiełkowej straciła na znaczeniu po wojnie i utworzeniu Parku. W latach 50-tych była już trwale nieczynna (Aut. Bartosz Kozak).


Niebieski szlak doprowadzi Was do miejsca zwanego Słupski Weksel. Od tego momentu powrót do Bodzentyna będzie prowadził dobrze już znanym szlakiem między innymi po kładkach, którymi już szliście.











Cały szlak ma niecałe 15 km i na jego przejście warto zarezerwować sobie około 5 godzin.
Lubisz to co robię? Będzie mi niezmiernie miło jeśli wypijemy razem kawę.



