-
Poleski Park Narodowy (wśród szumiących szuwarów) – atrakcje, ciekawe miejsca.
Miały być Góry Świętokrzyskie a skończyło się na Poleskim Parku Narodowym. Tak to jest jak marzysz o wędrówce wśród jodłowych lasów a dopiero później sprawdzasz, że w Górach Świętokrzyskich tylko na krótkim odcinku szlaku można wprowadzać psy. W wyszukiwarce wystukałam parki narodowe do których można wchodzić z psami. Okazało się, że jednym z najbardziej przyjaznych parków jeśli chodzi o spacery z czworonogami jest Poleski Park Narodowy. W poszukiwaniu atrakcji nie poszło mi już tak łatwo. Polecanych jest kilka ścieżek przyrodniczych i rowerowych, o zabytkach nie wspomina nikt. Szukałam tego co znam i kocham. Polesie to jednak nie jest kraina kolorowych cerkwi, które tak łatwo można odnaleźć na Podlasiu. Nie znajdziemy…
-
Kwiatoń, Regietów i Rotunda, w krainie Łemków – Beskid Niski.
Pochowanych jest tu 42 żołnierzy pochodzenia austro – węgierskiego, którzy należeli do: 1. Pułku Cesarskich Strzelców Tyrolskich, 36. Pułku Piechoty z Mlada Boleslav, 59. Pułku Piechoty „Rainer”, 1. i 25.Pułku Piechoty Landwehry. Spoczywa tam także 12 żołnierzy pochodzenia rosyjskiego, ze 193. Swijażaskiego Pułku Piechoty. Na jednej z tablic widnieje napis: „Nie użalajcie się, że wokół naszych grobów huczą wichry na tym samotnym wzgórzu dalekim od ludzi tu bliżej jesteśmy wezwaniu wieczności, tu każdego ranka słońce wcześnie nas kryje całunem purpury„
-
Kujawsko-Dobrzyński Park Etnograficzny w Kłóbce.
Mały biały domek miała moja ukochana Babcia, nie był drewniany tylko zbudowany z cegieł klejonych gliną. Pamiętam jak sama naprawiała ściany zaprawą zrobioną z gliny, później bieliła je wapnem. W głowie mam zapach śliwek i suszonych jabłek. W babcinym sadzie rosły śliwki węgierki i wielka stara jabłonka, która rodziła smaczne małe żółte jabłka w czarne kropki – kosztele. Często z Babcią Zosią leżałyśmy pod kosztelą i rozmawialiśmy o życiu. W sadzie rosła też mięta i rumianek. Babcia miała białą kuchnię węglową na czarnych nóżkach, na blasze często piekłyśmy kawałki ziemniaków, nazywałyśmy je talarki a w piekarniku suszyły się na blaszce wyłożonej słomą jabłka i śliwki. Śliwki zbierała późną jesienią, jak…
-
Historie zapisane w kamieniu – Cmentarz Ewangelicko-Augsburski w Warszawie.
Na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim przy ulicy Młynarskiej w Warszawie dziś od rana świeciło słońce. Lubię odwiedzać zabytkowe cmentarze jesienią, kiedy liście już zmieniają barwę, szykują się do zimy. Kruchością przypominają ludzkie życie. Każdy cmentarz na swojego kota, tu przy samym wejściu przy nagrobku „Matki Sierot”, śpi zwinięty w kulkę czarny kot, na szyi ma czerwoną obróżkę. Jest bardzo łaskawy, daje się pogłaskać. W dzień nawet kruki wydają się być mniej przerażające, nie krzyczą, tylko po ciuchu przeskakują z pomnika na pomnik. Znalazłam ostatnie czerwone róże, lato małymi krokami odchodzi. Z drzew zaczynają spadać pierwsze kasztany, zebrałam kilka do torebki. Obecnie istniejący cmentarz przy ulicy Młynarskiej został założony w 1792 roku, na…
-
Osada Wierszalin – niedoszła stolica świata.
O Eliaszu Klimowiczu czytałam sporo, oglądałam filmy, ale najbardziej lubię jak o Ilji opowiada „Moja Cela”. Cela prowadzi fantastyczną stronę: Krynki – historia, miejsca, ludzie. Uwielbiam słuchać jej opowieści, Cela, jest dociekliwa, nie napisze nic czego wcześniej dokładnie nie sprawdziła – prawdziwa skarbnica wiedzy, wiedzy i pasji. Czy Eliasz Klimowicz naprawdę był prorokiem? Tego nie wiem, wiem, że takie historie, z odrobiną magii łatwiej się sprzedają. Ludzie lubią czytać teksty o niesamowitych miejscach, o duchach, czarach i magii. Ja jestem osobą, która wszystko analizuje i sprawdza. Swoje poszukiwania rozpoczęłam w maleńkiej wiosce, ukrytej pośród wysokich drzew, prawie na „końcu świata, w wiosce, która dzięki Eliaszowi Klimowiczowi ma swoją historię i…
-
SOS kampinoskiej nędzy. Z darami szwajcarskimi wśród powodzian.
„Brukowana „kocimi łbami“ droga prowadzi do gminy Kampinos. Na tę drogę skręcamy z szosy sochaczewskiej w Szymanowie i od razu zaczyna się inny świat. Dojrzewające żyto jest coraz lichsze, coraz rzadsze, jak włosy na głowie łysiejącego człowieka. Łysina — to słowo, które najlepiej pod każdym względem określa życie kilkunastu wsi zgrupowanych dokoła Kampinosu. Wieś o dwóch budynkach. Pierwsze cięgi dostała ta ziemia w r. 1944, gdy podczas powstania Niemcy z wściekłością przetrząsali kampinoskie lasy, chcąc z nich wyłowić oddziały partyzantów. Spłonęło wtedy doszczętnie kilka wsi, wyginęły setki ludzi, których rozstrzeliwano masowo na drogach i w wiejskich chałupach. Druga klęska spadła na tą ziemię w marcu bieżącego roku: powódź zatopiła cały dobytek…
-
Po drogach, którędy nieszczęścia szły parami. Tajemnica Stanisława Wieczorka.
„Kiedyś – zanim przez ziemie kampinoskie nie przeszła burza wrześniowa zanim nie poszarpały jej nieustanne walki partyzanckie i karne ekspedycje Niemców – zajmowała się ludność tutejsza przeważnie hodowlą bydła. Dużo było tu krów, dużo mleka i drobiu. Woziło się stąd mleko, ser, jaja na targ do pobliskiego Leszna, do Sochaczewa do niedalekiej Warszawy. Ziemia jest tutaj skąpa. Chleba nie rodzi. Dokąd okiem sięgnąć, ciągną się pastwiska, pachy i las. O zamożności nie decydowały tutaj morgi. Decydowały obory. Dziś – rzadko przywita cię po kampinoskich drogach gminnych porykiwanie krów. Spokojne i czyste są kilometry dróg, dzielących wioskę od wioski. Nie plamią jasnego piasku ciemne placki łajna krowiego. Nie unosi się w…
-
Przez bagna i piachy puszczańskie. Wandzia wraca do życia.
„O Wandzi Kurowskiej słyszałem już kiedyś przelotnie w Warszawie. Że gdzieś z kampinowskiego, bodaj, że w 1946 r. przywieziono do Warszawy 9-letnią wówczas dziewczynkę z ranami tłuczonymi na całym ciele. Zadane były przez opiekunów, którzy w ten sposób wyładowywali na sierocie swoje złe humory. Dziecko skierowano do „wioski szwajcarskiej“ i sprawa przycichła. Nie powracałbym do niej, gdybym, dziwnym zbiegiem okoliczności nie spotkał tej dziewczynki i to w rękach „tych samych „opiekunów“, którym w roku 1947 dziecko zwrócono. Kto popełnił to kary godne niedopatrzenie — nie będziemy dociekali. Dziewczynka jest już bowiem uratowana, Właśnie siedzi w Redakcji i za godzinę zostanie odwieziona do Domu Dziecka Warszawskiego WKOS-u w Konstancinie. I nigdy…
-
Problemy Puszczy Kampinoskiej. Od specjalnego wysłannika „Rzeczypospolitej”.
Kampinos w październiku. „Zaraz za Kampinosem, maleńką , wsią leżącą u skraju nadwiślańskiej puszczy, polna droga ginie wśród piaszczystych wydm. Motor samochodu warczy głucho. Wóz „stęka“, trzeszczy, chybocze na zakrytych piachem kamieniach, zapada po osie w gruncie i mozolnie posuwa się naprzód. Bezdroża wiodą w głąb Kampinoskiej Puszczy. Do największych spod warszawskich ośrodków leśnych prawie, że nie ma dostępu. Nieliczne wycieczki prowadzone przez przewodników PTK od wsi Kampinos wędrują pieszo wzdłuż linii granatowych znaków na drzewach, wytyczających najpiękniejszy wycieczkowy szlak. Ale to są — właśnie z przyczyn komunikacyjnych — zaledwie jakieś pierwociny turystyczne. Samochód wydostał się wreszcie na twardszą drogę, śmignął w mroczną aleję ograniczoną rzędami liściastych drzew. Pożółkłe liście…
-
W poszukiwaniu śladów przeszłości. Koloniści niemieccy z Kępy Kiełpińskiej.
Zawsze uważałam, że miejsca tworzą ludzie. W miejscach jest zapisana historia ludzi, tylko ja w przypadku Kępy Kiełpińskiej tej historii nie potrafię odnaleźć. W styczniu ubiegłego roku napisał do mnie Arnold Schmock, mieszka w północnych Niemczech niedaleko Bremy. Od przejścia na emeryturę zajmuję się badaniami genealogicznymi i stara się w ten sposób dowiedzieć czegoś więcej o pochodzeniu swoich krewnych. Rodzina Jego dziadka Gottlieb Schmock (Szmok) prawdopodobnie wyemigrowała z północnych Niemiec do Polski w XVIII wieku i mieszkała w dużym gospodarstwie rolnym na Kępie Kiełpińskiej do 1944 roku. Duża część rodziny urodziła się na Kępie Kiełpińskiej i okolicach i prawdopodobnie została pochowana również na miejscowym cmentarzu. Daty te częściowo potwierdzają metryki…