-
„Wyspa niczyja” – w poszukiwaniu Grecji na Cyprze.
„Białe tło. Pośrodku – wyspa o złotawym kolorze, nawiązującym do miedzi (łac. cuprum), od której pochodzi nazwa „Cypr”. Pod nią znajdują się dwie gałązki oliwne. Symbolizują pokój między społecznościami. Tak wygląda flaga Republiki. Dzisiaj kojarzy się ona z południową częścią wyspy, kontrolowaną przez greckich mieszkańców. Ale nie wszyscy wiedzą, że zaprojektował ją turecki Cypryjczyk – Ismet Güney „. Kawa na Cyprze ma fundamentalne znaczenia, ale jeszcze ważniejsze jest to, jak się ją określa. „Cypryjską” pije zwolennik jedności Cypru, „grecką” zwolennik enosis, „turecką” zaś zamówi rzecznik zbliżenia z Ankarą. I tak jak rodzaje kawy, tak ojczyzny na Cyprze są trzy. „Wyspa trzech ojczyzn” – tak Cypr nazywał w swoim reportażu Thomas…
-
Aphrodite Nature Trail (Szlak Afrodyty) – najpiękniejszy szlak pieszy na Cyprze.
Cztery pory roku na Cyprze: wiosna, lato, jesień, zima. Luty to jeszcze zima, do plecaka oprócz sporego zapasu wody, warto spakować ze sobą jeszcze krem z filtrem, czapkę i kurtkę przeciwdeszczową. Szlak Afrodyty to bez wątpienia jeden z najbardziej malowniczych szlaków pieszych na Cyprze. Ogromna jego zaletą jest to, że to szlak okrężny więc zaczynamy i kończymy spacer dokładnie w tym samym miejscu. Komunikacja miejska na Cyprze, wbrew tego co piszą inni, działa bardzo sprawnie. Bilet całodniowy kosztuje tylko 5 EUR-o, ulgowy 2,5 EUR-o. Z Pafos dotrzeć tu można autobusem numer 645 , który odjeżdża z dworca Karavella i jedzie do Polis (ostatni przytanek, podróż trwa około 40 minut). W…
-
Jeden z najbardziej malowniczych szlaków w Puszczy Kampinoskiej w jesiennej odsłonie.
Jak zamknę oczy to jeszcze czuję krople deszczu spływające po mojej zmarzniętej twarzy. Jesień w tym roku była wyjątkowo mokra. Po deszczu całkiem inaczej pachnie las, zapach ziemi miesza się z zapachem powiędłych liści. Polska Złota Jesień minęła całkiem niepostrzeżenie. Trwała tak krótko, że nie zdążyłam się nią dobrze nacieszyć. Później nastała pora mgieł. Lubię patrzeć na poranne mgły, mają w sobie coś magicznego, delikatnie otulają leśne polany. W lesie ucichły już ptasie śpiewy, od czasu do czasu słychać tylko stukanie dzięcioła. Las małymi krokami szykuje się do zimowego snu. Już tylko ostatnie grzyby nieśmiało wychylają główki spod liści. Trasa: Leszno (żółty szlak) – Łubiec (czerwony szlak) – Roztoka (7,5…
-
Ścieżka spacerowa Riisa w Parku Narodowym Soomaa – Estonia.
Park Narodowy Soomaa to podmokły teren w okręgu Pärnu i Viljandi. To wyjątkowe miejsce kojarzy się z wielką powodzią lub tak zwaną piątą porą roku, kiedy to woda z topniejącego śniegu lub ulewnych deszczy zalewa wszystkie niższe lasy, drogi, a nawet podwórka. Park Narodowym Soomaa, uważany jest za stolica estońskiej przyrody, na jego terenie znajduje się pięć dużych mokradeł. Tradycyjna uprawa ziemi sprawiła, że brzegi meandrującej rzeki zamieniły się w różnorodne rzeczne łąki zalewowe i zadrzewione łąki. To dzięki tym nietkniętym obszarom Soomaa jest częścią europejskiej sieci dzikiej przyrody. Soomaa daje schronienie mniejszym i większym ptakom i zwierzętom . Lasy te są domem dla łosi, jeleni, dzików, rysi, wilków i…
-
SOS kampinoskiej nędzy. Z darami szwajcarskimi wśród powodzian.
„Brukowana „kocimi łbami“ droga prowadzi do gminy Kampinos. Na tę drogę skręcamy z szosy sochaczewskiej w Szymanowie i od razu zaczyna się inny świat. Dojrzewające żyto jest coraz lichsze, coraz rzadsze, jak włosy na głowie łysiejącego człowieka. Łysina — to słowo, które najlepiej pod każdym względem określa życie kilkunastu wsi zgrupowanych dokoła Kampinosu. Wieś o dwóch budynkach. Pierwsze cięgi dostała ta ziemia w r. 1944, gdy podczas powstania Niemcy z wściekłością przetrząsali kampinoskie lasy, chcąc z nich wyłowić oddziały partyzantów. Spłonęło wtedy doszczętnie kilka wsi, wyginęły setki ludzi, których rozstrzeliwano masowo na drogach i w wiejskich chałupach. Druga klęska spadła na tą ziemię w marcu bieżącego roku: powódź zatopiła cały dobytek…
-
Po drogach, którędy nieszczęścia szły parami. Tajemnica Stanisława Wieczorka.
„Kiedyś – zanim przez ziemie kampinoskie nie przeszła burza wrześniowa zanim nie poszarpały jej nieustanne walki partyzanckie i karne ekspedycje Niemców – zajmowała się ludność tutejsza przeważnie hodowlą bydła. Dużo było tu krów, dużo mleka i drobiu. Woziło się stąd mleko, ser, jaja na targ do pobliskiego Leszna, do Sochaczewa do niedalekiej Warszawy. Ziemia jest tutaj skąpa. Chleba nie rodzi. Dokąd okiem sięgnąć, ciągną się pastwiska, pachy i las. O zamożności nie decydowały tutaj morgi. Decydowały obory. Dziś – rzadko przywita cię po kampinoskich drogach gminnych porykiwanie krów. Spokojne i czyste są kilometry dróg, dzielących wioskę od wioski. Nie plamią jasnego piasku ciemne placki łajna krowiego. Nie unosi się w…
-
Wśród kampinoskiej nędzy. Przez bagna i piachy puszczańskie.
„Z ostatniej wyprawy do Kampinowszczyzny przywieźliśmy 11-letnią dziewczynkę, Wandzię K., bitą i maltretowaną przez „rodziców zastępczych“ Staraniem Redakcji dziecko zostało z miejsca umieszczone w Domu Dziecka Warszawskiego WKOS-u, Ale był to dopiero początek wielkiej akcji ratowania dzieci nieszczęśliwej Kampinowszczyzny. Dziwny to kraj — jakieś Polesie podstołeczne. Bagna, lasy, odłogi, nędzne poletka na skalę poleską, piachy na skalę chyba afrykańską, Oczywiście wszystko w małej skali — tylko nędza w dużej. W ogóle to tu nigdy nie było za dobrze. Jeszcze hodowla jako tako opłaca się Ale krowy za czasów okupacji wyniszczono niemal całkowicie. A ziemia nie jest w stanie nic dać poza trawą, zresztą nie najlepszą. Były tu przed pierwszą wojną…
-
Przez bagna i piachy puszczańskie. Wandzia wraca do życia.
„O Wandzi Kurowskiej słyszałem już kiedyś przelotnie w Warszawie. Że gdzieś z kampinowskiego, bodaj, że w 1946 r. przywieziono do Warszawy 9-letnią wówczas dziewczynkę z ranami tłuczonymi na całym ciele. Zadane były przez opiekunów, którzy w ten sposób wyładowywali na sierocie swoje złe humory. Dziecko skierowano do „wioski szwajcarskiej“ i sprawa przycichła. Nie powracałbym do niej, gdybym, dziwnym zbiegiem okoliczności nie spotkał tej dziewczynki i to w rękach „tych samych „opiekunów“, którym w roku 1947 dziecko zwrócono. Kto popełnił to kary godne niedopatrzenie — nie będziemy dociekali. Dziewczynka jest już bowiem uratowana, Właśnie siedzi w Redakcji i za godzinę zostanie odwieziona do Domu Dziecka Warszawskiego WKOS-u w Konstancinie. I nigdy…
-
Problemy Puszczy Kampinoskiej. Od specjalnego wysłannika „Rzeczypospolitej”.
Kampinos w październiku. „Zaraz za Kampinosem, maleńką , wsią leżącą u skraju nadwiślańskiej puszczy, polna droga ginie wśród piaszczystych wydm. Motor samochodu warczy głucho. Wóz „stęka“, trzeszczy, chybocze na zakrytych piachem kamieniach, zapada po osie w gruncie i mozolnie posuwa się naprzód. Bezdroża wiodą w głąb Kampinoskiej Puszczy. Do największych spod warszawskich ośrodków leśnych prawie, że nie ma dostępu. Nieliczne wycieczki prowadzone przez przewodników PTK od wsi Kampinos wędrują pieszo wzdłuż linii granatowych znaków na drzewach, wytyczających najpiękniejszy wycieczkowy szlak. Ale to są — właśnie z przyczyn komunikacyjnych — zaledwie jakieś pierwociny turystyczne. Samochód wydostał się wreszcie na twardszą drogę, śmignął w mroczną aleję ograniczoną rzędami liściastych drzew. Pożółkłe liście…
-
W poszukiwaniu śladów przeszłości. Koloniści niemieccy z Kępy Kiełpińskiej.
Zawsze uważałam, że miejsca tworzą ludzie. W miejscach jest zapisana historia ludzi, tylko ja w przypadku Kępy Kiełpińskiej tej historii nie potrafię odnaleźć. W styczniu ubiegłego roku napisał do mnie Arnold Schmock, mieszka w północnych Niemczech niedaleko Bremy. Od przejścia na emeryturę zajmuję się badaniami genealogicznymi i stara się w ten sposób dowiedzieć czegoś więcej o pochodzeniu swoich krewnych. Rodzina Jego dziadka Gottlieb Schmock (Szmok) prawdopodobnie wyemigrowała z północnych Niemiec do Polski w XVIII wieku i mieszkała w dużym gospodarstwie rolnym na Kępie Kiełpińskiej do 1944 roku. Duża część rodziny urodziła się na Kępie Kiełpińskiej i okolicach i prawdopodobnie została pochowana również na miejscowym cmentarzu. Daty te częściowo potwierdzają metryki…